• Andrzej Rychard
20.11.2023

Wybory 2023 – polityka bliżej społeczeństwa

Od paru lat powtarzam, że polskie społeczeństwo przechodzi głęboką zmianę strukturalną i przesuwa się ku szeroko rozumianej modernizacji. Można obserwować liczne wskaźniki na poziomie zachowań: czy to sekularyzacja, czy wzrost wykształcenia, czy silna proeuropejskość. Słuchając mnie, znajomi mówili: jeśli społeczeństwo jest coraz bardziej nowoczesne, to dlaczego pronowoczesne opcje ciągle przegrywają?

To, co się stało, jest jednym z pierwszych zwiastunów, że polska polityka staje się mniej przestarzała i pomału zaczyna doganiać zmiany strukturalne. Nie twierdzę, że polskie społeczeństwo jest już w całości przesunięte w kierunku modernizacji. To będzie największe wyzwanie dla nowej siły politycznej, która przejmie władzę. Wyborcy Prawa i Sprawiedliwości nie znikną, oni też są częścią tego kraju. Ci, którzy będą u władzy, muszą dokonać niezbędnej refleksji, dlaczego Platforma Obywatelska przegrała wybory w 2015 roku i jakie błędy doprowadziły do tego, że PiS doszedł wtedy do władzy. Pierwsze słowa na ten temat wypowiedział Adrian Zandberg. Najpierw jednak Prawo i Sprawiedliwość musi przyznać, że przegrało.

Pierwsza powyborcza konkluzja jest taka: polityka dogoniła strukturę postaw polskiego społeczeństwa.

Druga rzecz, która wynika z tych wyborów, to konkurencja dwóch rodzajów mobilizacji: z jednej strony otwarta polityka mobilizacyjna wobec niezdecydowanych, co wyraźnie promowała Koalicja Obywatelska, a głównie Donald Tusk; a z drugiej – zamykanie się na mobilizowanie niezdecydowanych, generowane przez PiS. Można było zobaczyć coś przewrotnego w takim podejściu PiS: niezdecydowani widzą, że ta kampania jest brudna i brutalna, więc brudzimy ją i brutalizujmy jeszcze bardziej, wtedy niezdecydowani, u których zwykle jest orientacja bardzie centrowa i lewicowa niż prawicowa, może powiedzą: „Polityka jest taka brudna, w ogóle nie pójdę na wybory”. To myślenie poniosło porażkę, ponieważ wygrała mobilizacja.

Czy to jest okazjonalne, incydentalne, czy pojawił się trend, który coś znaczy? Moim zdaniem to jest wskaźnik trendu. Następuje powolne dopasowywanie kształtu polityki do zmieniającego się kształtu społeczeństwa. To nie są rzeczy jednorazowe, ale zwiastun trwałego procesu. Teraz w rękach polityków jest, aby tego procesu nie zmarnować, tylko go bardziej stymulować. Jedną z rzeczy, jakie Prawo i Sprawiedliwość fatalnie robiło dla Polski i dla polskiego społeczeństwa obywatelskiego, jest to, że popsuło nie tylko instytucje, ale także Polaków. Prawdziwy lider powinien pokazywać pozytywny wzór, tymczasem PiS starało się cofać poprzez walkę z tak zwaną pedagogiką wstydu. Twierdzenie, że byliśmy tylko bohaterami, wzmacniało raczej to, co ciemne na stronach naszej historii, niż jasne. Mam nadzieję, że to się teraz zmieni. Pojawiła się strukturalna szansa.

Niektórzy wyrażają obawę, aby wahadło nie wychyliło się za bardzo w drugą stronę. Nigdy nie przyjmowałem metafory Polski jako „zegara wahadłowego” i tego, że wahadło nieuchronnie wychyla się raz w jedną, a potem w drugą stronę. Nie ma czegoś takiego, jak proces historyczny, który po dążeniu do liberalnej demokracji musiał się, niczym wahadło, „odwinąć” w stronę autokracji. To nie powinno być analizowane w kategoriach „wahadła”, ponieważ to nie jest wynik jakiegoś nieustającego ruchu, ale naszych decyzji. To my zdecydowaliśmy, że te wybory są takie, i przesunęliśmy wahadło w drugą stronę. Zgadzam się, że nie powinniśmy teraz obsadzać swoimi ludźmi wszystkich spółek, jak oni obsadzali swoimi. Trzeba robić zmiany strukturalne i przywrócić służbę cywilną.

Przez lata myśleliśmy, że może mamy słabe społeczeństwo obywatelskie, ale po transformacji udały się nam instytucje. Tymczasem przyszedł Jarosław Kaczyński i zdołał w krótkim czasie różne instytucje pozmieniać i wyłączyć z działania. A społeczeństwo obywatelskie okazało się wbrew pozorom dużo silniejsze, niż myśleliśmy, i przeszło znaczącą ewolucję. Podczas pierwszych protestów w kwestiach aborcyjnych uczestniczki i organizatorki nie witały owacyjnie polityków do pewnego momentu. Nie lubiły polityków szukających „obywatelskich platform”. A potem to obywatelstwo samo zaczęło szukać polityki, na swoich warunkach.  I wtedy ta aktywność obywatelska stała się elementem strukturalnym zmiany politycznej, co zaobserwowaliśmy w niedzielę 15 października. Moim zdaniem ten głos obywatelski coraz wyraźniej znajduje swoją reprezentację polityczną.

W badaniach Europejskiego Sondażu Społecznego zaobserwowaliśmy wyraźny wzrost frakcji osób zainteresowanych udziałem w życiu publicznym i szeroko rozumianą polityką. Jednocześnie maleje frakcja uważająca, że jest gdzie te aspiracje realizować. Rozdźwięk między aspiracjami publiczno-politycznymi a szansą na ich realizację był miarą frustracji. Być może ten rozdźwięk zaczyna teraz maleć.

Jeśli chodzi o instytucje, ważne jest przywrócenie ich zwyczajności bez użycia środków nadzwyczajnych. Wielu prawników pracuje nad tym, jak w sposób praworządny przywrócić praworządność, aby to nie trwało dekady. Takich kwestii jest wiele i to stanowi zasadnicze wyzwanie, na przykład w sferze medialno-sondażowej. Pierwsze sygnały o tym, że podczas wyborów może się wydarzyć coś dobrego, odczytałem nie z sondaży, ale z zachowań, takich jak ogromna liczba osób zarejestrowanych do głosowania za granicą.

Znamienny był incydent, kiedy Jarosław Kaczyński niszczył wieniec, na którym był napis oskarżający jego brata, że przyczynił się do katastrofy smoleńskiej. Przyszedł pan, który krzyczał, żeby Kaczyński tego nie robił, bo to nie jest jego własność. Widać było, że obecny tam policjant nie był aktywny w powstrzymywaniu tego człowieka czy szczególnie aktywny we wspieraniu Kaczyńskiego. Policjant wylegitymował krzyczącego, ale widać było inny wyraz jego twarzy niż wyraz twarzy tych zbirów, którzy metalowymi pałkami bili kobiety w trakcie protestów. To były drobne sygnały.

A sondaże? Moim zdaniem, sondaże stały się w Polsce elementem czegoś, co nazywam narracjonizmem. Narracjonizm to jest taki stan rzeczy, kiedy wszystko jest opowieścią o czymś, a nic już nie jest tym czymś. To fatalne, bo prowadzi do relatywizowania prawdy: ja mam swoją opowieść, ty – swoją. Nie ma żadnej rzeczywistości, nie ma prawdy, są tylko różne opowieści o tej prawdzie. Być może ankieterzy też są tak traktowani przez respondentów: ten, kto pyta, reprezentuje daną opowieść, więc ja mu sprzedam określoną opowieść. Dlatego tak ważne były dla mnie sygnały behawioralne. I wybory także chyba dają szanse na wyjście z owego „narracjonizmu”, bo pokazały spór o Polskę, a nie tylko o „opowieści o Polsce”.

 

Tekst powstał w oparciu o głos w debacie „Polska po wyborach”, zorganizowanej przez forumIdei Fundacji Batorego 17 października 2023 roku.

 

Andrzej Rychard – profesor socjologii, dyrektor Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, przewodniczący Rady Fundacji im. Stefana Batorego.

Pomóż nam nagłaśniać tematy ważne społecznie.
Twoja darowizna wesprze powstawanie naszych tekstów.

Wspieraj