• Andrzej Sadecki
04.01.2021

Wspólnie przeciw Orbánowi. Współpraca opozycji węgierskiej przed wyborami parlamentarnymi w 2022 roku

Po wielu miesiącach rozmów – i kilku latach prób – węgierska opozycja ogłosiła wspólny start w wyborach parlamentarnych wiosną 2022 r. Przywódcy sześciu partii zapowiedzieli 20 grudnia 2020 r. wystawienie wspólnych kandydatów w okręgach jednomandatowych i jednej listy partyjnej (na Węgrzech obowiązuje bowiem mieszana, większościowo-proporcjonalna ordynacja wyborcza).


W prawyborach wyłoniony zostanie wspólny kandydat na premiera. Zapowiedziano też, że w przypadku pokonania rządzącego Fideszu wszystkie sześć partii wejdzie w skład koalicji rządowej, ale utworzy osobne kluby parlamentarne. Zadeklarowano przy tym, że w pierwszej kolejności konieczne jest „rozmontowanie systemu Orbána”, a dopiero potem będzie można powrócić do rywalizacji programowej.

Sojusz partii, reprezentujących cały wachlarz różnych poglądów, ma wypracować wspólny program wyborczy. Już teraz uzgodniono 13-punktowe minimum programowe, nazwane „gwarancjami wejścia w nową epokę”. Przewiduje ono głębokie zmiany systemu politycznego: opracowanie nowej konstytucji przy uwzględnieniu głosu społeczeństwa (Fidesz był bowiem krytykowany za przyjęcie w 2011 r. ustawy zasadniczej bez konsultacji społecznych i referendum), wzmocnienie proporcjonalności wyborów parlamentarnych i bezpośrednie wybory prezydenckie (obecnie głowę państwa wybiera parlament). Szczególny akcent położony został na odbudowanie państwa dobrobytu, sanację instytucji państwowych i walkę z korupcją, przywrócenie pluralizmu medialnego, politykę przyjazną środowisku i lustrację byłych funkcjonariuszy ustroju komunistycznego.


Pomóż nam nagłaśniać tematy ważne społecznie. Twoja darowizna wesprze powstawanie naszych tekstów >>> WPŁACAM


Niełatwa współpraca

Charakter bezprecedensowy ma nie tylko zakres współpracy, ale przede wszystkim udział w sojuszu wszystkich liczących się partii opozycyjnych. Wcześniej, w wyborach parlamentarnych z 2014 i 2018 r., udało się porozumieć tylko kilku lewicowo-liberalnym partiom. Tym razem wspólny front utworzyły zarówno centrolewicowe Węgierska Partia Socjalistyczna i Koalicja Demokratyczna, jak i zielone partie Dialog i Polityka Może Być Inna (LMP), centrowe Momentum, a także prawicowy – do niedawna skrajnie – Jobbik.

Najtrudniejsze okazało się przełamanie oporów pozostałych partii przed współpracą właśnie z Jobbikiem. Partia ta powstała w latach dwutysięcznych w kontrze do rządów lewicowo-liberalnych i słynęła z poglądów ksenofobicznych, eurosceptycznych i irredentystycznych. Od 2014 r. profil Jobbiku zaczął jednak ewoluować: odrzucono radykalne hasła i zmarginalizowano najbardziej skrajnych działaczy (część z nich odeszła z partii w 2018 r. i założyła skrajnie prawicowe ugrupowanie Nasza Ojczyzna). Z jednej strony Jobbik próbował w ten sposób pozyskać szerszy elektorat, z drugiej zaś, partia ta była „wypychana” z pozycji skrajnie prawicowych przez Fidesz, który przejmował i wcielał w życie szereg ich dotychczasowych postulatów (np. w zakresie polityki migracyjnej). Transformacja Jobbiku w partię centroprawicową nie doprowadziła co prawda do wzrostu jego poparcia (część elektoratu zgarnęli rozłamowcy), ale otworzyła szansę na współpracę z pozostałymi partiami opozycyjnymi.

Sceptycznie do współpracy z partiami lewicowymi o rodowodzie postkomunistycznym podchodziły z kolei LMP i Momentum. Ta pierwsza – o profilu ekologicznym i antykorupcyjnym – pozycjonowała się dotychczas jako alternatywa zarówno wobec Fideszu, jak i lewicy. Tymczasem Momentum, centrowa partia wyrastająca z ruchu sprzeciwu młodego pokolenia wobec planów zorganizowania olimpiady w Budapeszcie, stawiała na przemianę generacyjną węgierskiej polityki.

W ostatnich latach coraz bardziej stawało się jednak jasne, że bez szerokiego frontu opozycyjnego pokonanie Fideszu jest niemożliwe. Partia ta uzyskała przytłaczające zwycięstwo w wyborach w 2010, 2014 i 2018 r., za każdym razem zdobywając większość dwóch trzecich mandatów w parlamencie. Fidesz zmodyfikował w 2011 r. ordynację wyborczą, która odtąd w jeszcze większym stopniu premiuje duże ugrupowania. Przy braku jednego silnego rywala i rozdrobnieniu partii opozycyjnych partia Orbána miała ułatwioną drogę do kolejnych zwycięstw. Dodatkowo Fidesz nie pozwalał żadnej z pomniejszych partii urosnąć do pozycji zagrażającego mu rywala – gdy tylko któraś z nich notowała większe poparcie, rozpoczynał przeciwko niej zmasowaną kampanię medialną i podejmował próbę kompromitacji jej liderów.

Bezpośrednim impulsem do współpracy i przykładem na to, że szeroka współpraca opozycji może rzucić wyzwanie monopolowi Fideszu, były wybory samorządowe jesienią 2019 r. Sojuszowi opozycji udało się po 9 latach odbić Budapeszt, a także wygrać w kilku dużych miastach. Na poziomie lokalnym partie wycofywały swoich kandydatów, aby poprzeć tego z największymi szansami na wygraną – w Budapeszcie na kandydata liberalnego, a na wschodzie kraju – nierzadko na polityka Jobbiku.

Z kolei na formułę współdziałania opozycji wpływ miały same działania Fideszu. Na początku grudnia 2020 r. przyjęto bowiem poprawkę do ustawy o prawie wyborczym, która podwyższała próg dla krajowych list partyjnych: mogą ją zgłosić tylko te partie, które wystawiły kandydatów w przynajmniej 71 ze 106 okręgów mandatowych, w 14 z 19 komitatów. Tego rodzaju wymóg wykluczył jeden z dyskutowanych dotychczas modeli wspólnego startu opozycji, polegający na wystawieniu wspólnych kandydatów w okręgach jednomandatowych, ale osobnych partyjnych list krajowych.

Walka z Goliatem

Jakie szanse na zwycięstwo ma sojusz opozycyjny? Większość agencji sondażowych wskazywało w grudniu 2020 r. na większe łączne poparcie dla partii opozycyjnych niż dla Fideszu (Republikon: 35% do 30%, IDEA: 33% do 31%, ZRI: 34% do 30%). Część wyborców lewicowych może być jednak wciąż niechętna głosowaniu na kandydatów Jobbiku, a elektoratowi tej partii niełatwo będzie poprzeć polityków postkomunistycznych. Różnice te będzie też rozgrywał Orbán, który obecnie atakuje sojusz opozycji od każdej strony: akcentuje zarówno uwikłanie niektórych lewicowych polityków w niepopularne rządy w latach 2002-2010, jak i skrajnie prawicowe korzenie liderów Jobbiku. Fidesz dysponuje przy tym w zasadzie nieograniczonymi środkami do prowadzenia kampanii wyborczej i dominuje w środkach masowego przekazu, zwłaszcza na poziomie lokalnym. Już przy okazji wyborów parlamentarnych w 2018 r. obserwatorzy z OBWE stwierdzili, że ze względu na nieograniczone korzystanie przez partię rządzącą z zasobów państwa, ugrupowania opozycyjne nie były w stanie z nią konkurować na równych prawach.

Sojusz opozycyjny nie ma dotąd jednoznacznego lidera, ten zostanie bowiem wyłoniony dopiero w prawyborach. Mimo pewnego zniechęcenia społeczeństwa do Fideszu po dziesięciu latach jego rządów, obfitujących w szereg skandali finansowych czy obyczajowych, poparcie dla tej partii podtrzymuje osobista popularność Viktora Orbána. Partia rządząca ma jednak przed sobą okres trudniejszy niż dotychczas. Hasła antyimigracyjne, które dominowały przekaz Fideszu od 2015 r., w obliczu kryzysu pandemicznego tracą na atrakcyjności. Węgrzy zaczynają też odczuwać skutki wywołanej przez ten kryzys recesji (wg prognoz Komisji Europejskiej -6,4% PKB w 2020 r.). Choć gospodarka ma odbić w kolejnych latach, opozycja będzie mogła dyskontować niezadowolenie społeczne. Jeśli utrzyma przy tym spoistość zawiązanego właśnie sojuszu, będziemy mieć do czynienia z najbardziej wyrównanymi wyborami na Węgrzech od lat.

Andrzej Sadecki – ekspert ds. węgierskich, obecnie badacz w projekcie „Delayed Transformational Fatigue in Central and Eastern Europe” na Uniwersytecie Karola w Pradze i University College London


Podobał Ci się ten tekst? Przekaż darowiznę i pomóż nam działać >>> WPŁACAM

Pomóż nam nagłaśniać tematy ważne społecznie.
Twoja darowizna wesprze powstawanie naszych tekstów.

Wspieraj