• Marta Jaroszewicz
19.05.2020

Ukraińscy migranci w Polsce a pandemia COVID-19

Trzy miesiące debaty publicznej na temat migracji, podejmowanych działań politycznych oraz aktywności samych migrantów w Polsce i na świecie, jakie minęły od wybuchu pandemii COVID-19, ujawniły kilka istotnych zjawisk.


Po pierwsze błędnie zakładamy, że nastąpią szybkie zmiany w procesach migracyjnych, które w rzeczywistości wymagają czasu nawet w sytuacji takiego szoku społeczno-ekonomicznego, jakim jest obecna epidemia. Po drugie, debata migracyjna jest w coraz mniejszym stopniu oparta o wiedzę ekspercką i racjonalne myślenie, lecz w dużym stopniu kształtowana przez bardzo zmienne kolektywne emocje. Po trzecie zaś, należy przede wszystkim pamiętać, że migranci są niezależnymi jednostkami podejmującymi samodzielne decyzje w oparciu o indywidualny rachunek kosztów i strat, nawet w warunkach szokowych.

Chaotyczne zamykanie granicy

Aby powstrzymać rozprzestrzenienie się pandemii COVID-19, 15 marca Polska zamknęła granice z Ukrainą, co w praktyce oznaczało funkcjonowanie na początku jednego, a potem dwóch przejść granicznych na granicy lądowej, które można było przekraczać tylko w ścisłe ograniczonej liczbie przypadków. Wkrótce podobną drogą poszły władze Ukrainy. Decyzje te nie były do końca skoordynowane i towarzyszyła im, zwłaszcza po stronie ukraińskiej, niezbyt fortunna polityka informacyjna. W szczególności 26 marca ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski zapowiedział, że od 27 marca granice Ukrainy będą zamknięte nawet dla ukraińskich obywateli. Mimo że informacja została szybko sprostowana, migranci masowo udali się na granicę. Według danych Straży Granicznej 26 marca na przejściu w Hrebennem chciało przekroczyć granicę 4000 osób, dzień później było to już 9000 tysięcy. Część obywateli Ukrainy nie była pewna swojej sytuacji prawnej, choć problem ten dość szybko zażegnano, bo przepisy tzw. tarcz antykryzysowych zawierają zapis przedłużający okres ważności zezwoleń pobytowych. Pobyt cudzoziemca uznaje się za legalny do 30. dnia po ustaniu stanu zagrożenia epidemicznego lub stanu epidemii. Część migrantów wyjechała zaś, bo po prostu chciała wrócić do swojego domu i rodzin w momencie niepewności.

W ten oto sposób według danych Straży Granicznej Polskę opuściło 148 tysięcy obywateli Ukrainy. Oczywiście ruch graniczny ciągle się odbywa, jednak w bardzo małym zakresie, a ogranicza go przede wszystkim konieczność odbycia dwutygodniowej kwarantanny.

Strategia przeczekania

Widać zatem, że zdecydowana większość spośród ponad miliona ukraińskich obywateli (jest to szacunek ze względu na czasowy charakter migracji oraz zawiłości statystyczno-rejestracyjne, trudno podać dokładną liczbę) zdecydowała się pozostać w Polsce. Nie znaczy to oczywiście, że niewiele się zmieniło w ich sytuacji materialnej. Niewątpliwie są oni grupą szczególnie wrażliwą na kryzysy. Muszą wynajmować mieszkania; duża część nie jest zatrudniona na umowę o pracę, nie obejmują ich przepisy osłonowe wynikające z tarczy anty kryzysowej, przy czym na ile jest to realnie możliwie, jest przedmiotem dyskusji prawniczo-biurokratycznej. Najbardziej dotknięte przez pandemię usługi to sektor, w którym pracowało wielu migrantów. Branża budowlana nie miała zbyt dużych przestojów i ciągle deklaruje, że potrzebuje nowych pracowników. Nie wiadomo, co dzieje się z osobami pracującymi w sektorze usług domowych, tu mogły zajść znaczące zmiany.

W badaniu przeprowadzonym  w połowie kwietnia przez firmę EWL SA i Studium Europy Wschodniej UW metodą CAWI, a zatem ankiety internetowej wśród 600 migrantów z Europy Wschodniej, 26% respondentów powiedziało, że z powodu pandemii musi zmienić branżę zatrudnienia, zaś aż 60% zadeklarowało, że zmniejszyła się ilość przepracowanych przez nich godzin, a zatem i wysokość zarobków. Cudzoziemcy oczekiwaliby także pomocy ze strony państwa polskiego, która umożliwiłaby im przeczekanie pandemii, w tym: pomocy finansowej w przypadku utraty pracy;  pomocy firmom, w których pracują; bezpłatnego zakwaterowania na czas kwarantanny i bezpłatnej opieki medycznej.

Widać zatem, że na razie migranci stosują strategię przeczekania kryzysu i stosunkowo dobrze odnajdują się w  tej trudnej, nowej rzeczywistości. Nie wiadomo oczywiście, na ile starczy im środków i determinacji, jeśli gospodarka pozostanie zamrożona na dłużej. Zmian strukturalnych na rynku pracy, o ile nastąpią, należałoby zatem oczekiwać raczej w przyszłym roku.

Inną sprawą są przyjazdy nowych migrantów. Tu zmiana jest ogromna – nie mają oni w zasadzie jak przekroczyć granicy i z powodu zatrzymania funkcjonowania wielu urzędów nie posiadają dokumentów, które by ich do tego uprawniały. W ostatnich tygodniach zrzeszenia pracodawców intensywnie apelują do władz o jak najszybszą organizację czarterów lotniczych z Ukrainy lub otwarcie granicy lądowej.

Opinia publiczna między skrajnościami

Wydaje się, że debata na temat migracji na tle epidemii COVID-19 nie tylko w Polsce, ale w innych krajach UE oraz na Ukrainie toczy się od ściany do ściany, nie pozostawiając miejsca na bardziej zniuansowaną wiedzę i poglądy, ani tym bardziej na przyznanie, że znajdujemy się w sytuacji ogromnej niepewności. Jednego tygodnia cieszymy się, że tak dużo migrantów wyjechało. Drugiego zaś telewizja bombarduje nas zdjęciami rolnika spod Grójca, który zrozpaczony apeluje o otwarcie granicy dla migrantów sezonowych. Tymczasem wcale tak wielu migrantów nie wyjechało i naprawdę nie wiadomo, jakie będą długotrwałe konsekwencje gospodarcze epidemii COVID-19 w Polsce.

Niewątpliwie podczas epidemii zwiększyły się możliwości państwa i instytucji państwowych, jeśli chodzi o organizację migracji. Dotychczas większość obywateli Ukrainy przyjeżdżało do Polski bądź na własną rękę, bądź za pomocą prywatnych pośredników. Obecnie nie mają na to szansy bez mniejszego lub zwiększonego udziału instytucji państwowych  z obydwu krajów. Tym niemniej, jak pokazują wcześniejsze doświadczenia, państwa nie powinny się łudzić, ze mają kontrolę nad procesami migracyjnymi. Mimo wielu  przeszkód, migranci w sposób racjonalny sami podejmują decyzje jak zarządzać swoim życiem i co jest dla nich lepsze, niezależnie od tego jaką narrację dominującą w danym momencie przyjmuje debata publiczna.

Uważasz, że tematy, które poruszamy są ważne? Wesprzyj nasze działania darowizną >>> WSPIERAM.

Pomóż nam nagłaśniać tematy ważne społecznie.
Twoja darowizna wesprze powstawanie naszych tekstów.

Wspieraj