• Katarzyna Sztop-Rutkowska
27.05.2020

Jaki samorząd jest nam potrzebny?

"Ogół mieszkańców jednostek zasadniczego podziału terytorialnego stanowi z mocy prawa wspólnotę samorządową." Konstytucja RP, art. 16.
Jestem z pokolenia, które wchodziło w dorosłe życie niemal równocześnie z wejściem Polski w system demokratyczny. Uczyłam się w praktyce demokracji razem z Polską. W ciągu tych 30 lat zdecydowanie najbliższa stała mi się demokracja lokalna, która realizuje się w ramach wspólnoty samorządowej. Z racji okrągłej rocznicy powstania samorządu terytorialnego nieraz usłyszymy, że ta reforma ustroju udała nam się najbardziej.


Zgadzam się z tym stwierdzeniem, ale chciałabym jednak przy tej okazji podzielić się refleksją co można zrobić jeszcze lepiej. Nie jest bowiem tak, że sytuacja jest idealna i możemy spocząć na laurach. Poza tym zmieniają się warunki zewnętrzne: kryzys klimatyczny i demograficzny już się zaczął. Mając nadzieję, że przed nami wciąż kolejne lata zdecentralizowanej Polski, chciałabym zasygnalizować kilka wybranych punktów, które wymagają zmian (pełniejszą listę postulatów, których jestem współautorką, można znaleźć w dokumencie 21 tez „Solidarność samorządów”).

Więcej proporcjonalności w wyborach

Frekwencja w wyborach samorządowych w 2019 po raz pierwszy przekroczyła 50 %. Można mieć nadzieję, że coraz więcej osób zacznie w nich uczestniczyć.  Jednak warto zastanowić się przy tej okazji nad sprawą o znaczeniu ustrojowym, czyli kwestią ordynacji wyborczej do samorządów. W części z nich podstawą przeliczenia oddanych głosów na mandaty jest system D’Hondta. Ostatnie wybory samorządowe w miastach były bardzo znamienne nie tylko z powodu frekwencji. Uczestniczyło w nich wiele komitetów powołanych nie przez partie polityczne, ale przez mieszkańców, ruchy miejskie czy organizacje społeczne. To efekt przebudzenia się „nowego mieszczaństwa” – ludzi, którzy są zaangażowani w tworzenie demokracji miejskiej bardzo aktywnie, często w kontrze do dotychczasowej polityki lokalnej. Przyjęty system ordynacji w wyborach samorządowych utrudnił im otrzymanie mandatów, pomimo tego, że przekroczyli wymagany próg wyborczy. W konsekwencji podczas wyborów samorządowych, gdzie okręgi są niewielkie, mamy do czynienia ze znaczącym odejściem od zasady proporcjonalności, betonuje to lokalny układ polityczny, w którym ścierają się głównie największe partie polityczne, a oddolne ruchy mieszkańców nie mają swoich reprezentacji. Zdecydowanie jest to do przemyślenia i do zmiany.

Czy demokracja przedstawicielska może być bardziej włączająca?

Wybierani obecnie co 5 lat przedstawiciele mieszkańców nie mają władzy absolutnej. Na szczęście w ciągu 30 lat samorządu terytorialnego udało się „wszyć”  w ten system wiele narzędzi bezpośredniego wpływu mieszkańców. Niestety nie udało się z nich skorzystać do tej pory odważnie i efektywnie. Od lat zajmuję się konsultacjami społecznymi i widzę, jakim wyzwaniem są one dla władz lokalnych. Niestety wciąż bardzo często traktowane są jak  przysłowiowe piąte koło u wozu, co prowadzi do ich fasadowości.

Nawet największa „gwiazda” wśród typów konsultacji, czyli budżet obywatelski jest zagrożona. Pandemia Covid -19 stała się pretekstem dla wielu samorządowców do odstąpienia lub jego ograniczenia. Konsultacje mają w sobie ogromny potencjał codziennej współpracy z mieszkańcami, wykorzystywania zbiorowej inteligencji czy obniżania ryzyka wybuchu lokalnych konfliktów. Ale do tego trzeba się chcieć podzielić władzą, umieć słuchać i włączyć rzetelnie mieszkańców w podejmowane decyzje.

Również inne istniejące już w samorządach narzędzia partycypacyjne, jak inicjatywa lokalna czy obywatelska inicjatywa uchwałodawcza, są za rzadko aktywnie promowane przez lokalne władze. Nawet jeśli uchwalone, to zapisy często pozostają martwe. Można więc z nich lepiej korzystać, jak również wprowadzać nowe narzędzia: panele obywatelskie czy bardziej zaawansowane partycypacyjne narzędzia on-line. Bardziej radykalną drogą mogłoby być zwiększenie demokracji bezpośredniej dzięki referendom lokalnym.

Więcej przejrzystości, więcej zaufania

W czasie 30 lat wprowadzono wiele dobrych sposobów na zwiększenie przejrzystości podejmowanych działań w samorządach. Dużym osiągnięciem jest prawo do informacji publicznej, konieczność ogłaszania oświadczeń majątkowych, coraz częstsze publikowanie rejestru umów. Wciąż jednak pozostają strefy szarości, w których łatwo o manipulację czy realizację niejawnych interesów i powiązań. Warto by było przyjrzeć się chociażby zatrudnianiu obecnych i byłych radnych w spółkach nadzorowanych przez samorząd. Kontrowersyjność takich działań (obecnie zgodnych z prawem) została ostatnia podjęta przez stowarzyszenie „Tak dla Łodzi!” Są oni współinicjatorami działań na rzecz zmian w ustawie o samorządzie, które pozwoliłyby wyeliminować te zagrożenia.

Redefinicja rozwoju lokalnego w praktyce

Najważniejszym źródłem pozytywnych opinii o samorządach i jednocześnie oceniania poziomu rozwoju lokalnego są inwestycje infrastrukturalne, widoczne w każdej gminie, zwłaszcza w miastach. System dróg, nowe autobusy czy tramwaje, odnowione kamienice są widocznym efektem tych zmian. Jednak rozwój lokalny rozumiany w kategoriach długości nowych dróg, liczby miejsc parkingowych czy sławnych już działań „rewitalizacyjnych” polegających na położeniu granitu na rynkach miast i rachitycznych drzewek w donicach, po poprzednim wycięciu dużych drzew, powinno już przejść do przeszłości.

Widzę dwa powody, dla których te zmiany są konieczne. Pierwszy to ocieplenie klimatu, a mówiąc bardziej wprost – kryzys klimatyczny, który nie jest już przyszłością, ale teraźniejszością. Coraz większy deficyt wody, coraz wyższe temperatury sprawiają, że samorządy powinny przeorientować swoje priorytety rozwoju. Rozwój lokalny to teraz przede wszystkim inwestycje w tzw. zieloną i błękitną infrastrukturę, budowanie samowystarczalności energetycznej gmin, rozbudowywanie miast tak, by minimalizować szkody przyrodnicze, to troska o drzewa i obszary zielone, to retencja i tworzenie miast-gąbek.  Do tej pory tkanka miejska była budowana głównie poprzez rozwój twardej infrastruktury i z myślą głównie o ruchu samochodowym.

Coraz częściej zauważa się, że rozwój lokalnych zbiorowości bez silnego kapitału społecznego jest drogą donikąd. Może to być jeszcze bardziej widoczne w kontekście kolejnej zmiany warunków zewnętrznych, czyli kryzysu demograficznego. Inwestycje w relacje społeczne i to, co nazywamy społeczną infrastrukturą, jest kluczem do dalszego rozwoju wspólnoty samorządowej. Tworzenie tzw. „miejsc trzecich,” czyli przestrzeni, w której mieszkańcy mogą spotykać się ze sobą, współpracować, takich jak ogrody społeczne, lokalne centra mieszkańców, biblioteki, w których nie tylko można wypożyczać książki, ale spotkać ze sobą ludzi. Mądre wzmacnianie działających już organizacji społecznych, to klucz to budowania silnego kapitału społecznego. Jak bardzo jest on ważny, widać w sytuacjach kryzysowych. W czasie pandemii najszybciej mogły zareagować i budować wsparcie nieformalne grupy wolontariuszy np. Widzialna Ręka czy po prostu sieci sąsiedzki. Podobnie było w 1995 roku podczas fali upałów w Stanach Zjednoczonych, kiedy prawdopodobieństwo przeżycia przez osoby starsze zależało od silnych sieci sąsiedzkich dających wsparcie i bezpieczeństwo.

Zadaniem na dziś dla samorządu jest więc tworzenie przestrzeni do procesów budowania silnej solidarności społecznej jako podstawy demokracji, przygotowanie się na zmianę warunków zewnętrznych, zwłaszcza klimatycznych i demograficznych. Konieczna jest redefinicja, czym jest samorząd w praktyce. W zapisach konstytucji już to jest, niech wreszcie przyjdzie czas, by efektywnie wprowadzić te zapisy w codziennie podejmowane decyzje.

Katarzyna Sztop-Rutkowska – dr socjologii, wykłada w Instytucie Socjologii UwB, prezeska Zarządu Fundacji Laboratorium Badań i Działań Społecznych Soclab, partnera akcji Masz Głos.


Wspieraj z nami polską samorządność! Przekaż darowiznę na nasze działania >>> WPŁACAM.

Pomóż nam nagłaśniać tematy ważne społecznie.
Twoja darowizna wesprze powstawanie naszych tekstów.

Wspieraj