• Dawid Sześciło
10.11.2021

Pandemia bez upamiętnienia, ale też bez rozliczenia

Do pytań o brak symbolicznych aktów pamięci i żałoby trzeba dopisać pytanie o deficyt odpowiedzialności i rozliczalności publicznej tych, którzy podejmowali (a częściej nie podejmowali) decyzji o strategii i taktyce walki z pandemią.

Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Opublikowanee niedawno na stronach Fundacji im. Stefana Batorego teksty Lecha Nijakowskiego i Tomasza Terlikowskiego wyrażają rozczarowanie, a jednocześnie próbują tłumaczyć, dlaczego dziesiątki tysięcy ofiar pandemii nie doczekało się w naszym kraju jakiegokolwiek państwowego aktu upamiętnienia. Na początku roku, we wstępniaku do kolejnego wydania BMJ, czyli jednego z najważniejszych światowych czasopism naukowych z obszaru medycyny, jeden z jego redaktorów Kamran Abbasi nazwał reakcję światowych rządów na pandemię „zbrodnią społeczną”. W pierwszym roku pandemii polegała ona na przedkładaniu wąsko pojętej kondycji gospodarczej nad zdrowie i życie milionów ludzi, czy też na eksperymentowaniu z próbami osiągnięcia odporności populacyjnej. Zbrodnicze było również świadome ignorowanie rekomendacji płynących ze środowisk naukowych na rzecz politycznej kalkulacji. Dziś, kiedy powszechnie dostępna jest skuteczna szczepionka na COVID, możemy chyba zbrodnią społeczną nazwać postawę rządów, które unikają zdecydowanych działań gwarantujących najwyższy możliwy poziom wyszczepialności.

Abbasi wzywa, by ta zbrodnia nie pozostała nierozliczona. Opowiada się za działaniami prawnymi przeciwko nieodpowiedzialnym decydentom, ale też apeluje o publiczne śledztwo w sprawie pandemicznych zaniedbań. Odwołuje się w ten sposób do koncepcji publicznej odpowiedzialności i rozliczalności (public accountability), którą traktuje się od dawna jako nieodzowny składnik zdrowej demokracji. Rozliczalność publiczna to nic innego, jak gwarancja, że błędne i złe działania czy decyzje spotkają się z negatywnymi konsekwencjami dla decydentów. Nie musi chodzić od razu o odpowiedzialność karną, choć i na nią jest miejsce. Adekwatnie do skali błędów czy zaniedbań, można rozważać również odpowiedzialność polityczną (dymisje, publiczne napiętnowanie) czy dyscyplinarną. Kluczowe jest zapewnienie banalnie prostej zasady, że w decydowaniu o sprawach publicznych za błędy się płaci.

Skoro to tak proste, to dlaczego pandemia przekonuje nas, że społeczna zbrodnia zaniedbań i świadomie podejmowanych szkodliwych działań umyka jakiejkolwiek realnej odpowiedzialności? Poza Donaldem Trumpem trudno znaleźć spektakularne przykłady polityków, którzy ponieśliby jakieś konsekwencje złego zarządzania pandemią. Pobieżny przegląd międzynarodowych doświadczeń pokazuje jednak przynajmniej kilka obiecujących sygnałów. Chyba najbardziej pożądany kierunek wyznaczył w tej kwestii brytyjski parlament. Kilka tygodni temu opublikował on obszerny raport przygotowany przez parlamentarną komisję zdrowia w mieszanym składzie deputowanych rządzących konserwatystów i opozycyjnej Partii Pracy. Raport nie stroni od bardzo krytycznych ocen pod adresem rządu, określając nawet odpowiedź rządu na pierwszą falę pandemii (odwlekanie zdecydowanego lockdownu i wprowadzenia reguł dystansu społecznego)  „jedną z największych katastrof w dziedzinie zdrowia publicznego, jakich Wielka Brytania kiedykolwiek doświadczyła”. Podkreślmy, że pod tym sformułowaniem podpisali się również politycy partii rządzącej.

Swoje parlamentarne śledztwo w sprawie zaniedbań administracji Prezydenta Jaira Bolsonaro prowadzi brazylijski Senat, już teraz podnosząc kwestię odpowiedzialności karnej głowy państwa za zaniedbania, które kosztowały życie ponad 600 tysięcy Brazylijczyków. We Francji postępowanie karne objęło już pandemiczne działania byłej minister zdrowia, dopełniając parlamentarne śledztwo w tej sprawie.

W Polsce problem odpowiedzialności za jeden z najwyższych w Europie odsetków nadmiarowych zgonów i inne oczywiste klęski w walce z pandemią nie zaistniał na dobre w debacie publicznej. Można odnieść wrażenie, że pogodziliśmy się z faktem, że nikt odpowiedzialności nie poniesie. To z kolei ośmiela rządzących. Obserwując komunikację rządu w czwartej fali pandemii, widzimy otwarte ignorowanie rekomendacji naukowych i doświadczeń innych państw, wyłącznie ze względu na kalkulację polityczną. Jak bowiem inaczej tłumaczyć unikanie wprowadzenia wymogu pokazywania paszportów covidowych przy korzystaniu z niektórych usług czy innych decyzji zapewniających radykalny wzrost poziomu wyszczepienia? Dezynwoltura, z jaką Minister Zdrowia podchodzi do tych sprawdzonych w innych państwach rozwiązań, daje się tłumaczyć tylko przekonaniem, że za tę szkodliwą bezczynność nikt nie poniesie konsekwencji.

Chyba jedynym wyraźnym głosem na rzecz rozliczenia przyczyn i winnych pandemicznej klęski było ostatnie wystąpienie przed parlamentem odchodzącego Rzecznika Praw Obywatelskich Adama Bodnara. Fakt, że to wezwanie zlekceważyła parlamentarna większość, nie dziwi. Zastanawia natomiast, dlaczego poważnego, wszechstronnego śledztwa w tej sprawie nie podjęła opozycja, mając do dyspozycji choćby Senat. Nic nie stoi także na przeszkodzie, by ugrupowania parlamentarne uzyskujące pokaźne finansowanie z budżetu państwa, wykorzystały je na przygotowanie całościowego raportu na temat przygotowania aparatu państwowego do walki z pandemią oraz zasadności kolejnych strategii i decyzji podejmowanych w jej trakcie. Pamiętajmy, że parlamentarzyści dysponują specjalnymi narzędziami dostępu do informacji i kontroli działalności administracji, które powinny ułatwić gromadzenie niezbędnych informacji. Wreszcie, niezrozumiały jest brak wniosku opozycji o powołanie sejmowej komisji śledczej w sprawie pandemicznych działań resortu zdrowia i całej administracji rządowej. Nawet jeśli taki wniosek przepadnie w głosowaniu, sprawa odpowiedzialności za pandemiczną klęskę zaistnieje w ten sposób w debacie publicznej.

Przy braku aktywności opozycji, coraz więcej przemawia za czymś w rodzaju obywatelskiej komisji śledczej, choćby na wzór brytyjskiego „People’s Covid Inquiry” (obywatelskie śledztwo w sprawie pandemii COVID) zainicjowanego przez jedną z organizacji pozarządowych. Panel ekspercki prowadzony przez zespół medyków, naukowców i prawników prowadzi publiczne wysłuchania świadków, gromadzi dane i dowody oraz stopniowo publikuje wyniki dochodzenia. Może zatem to właśnie organizacje społeczne obywatelski powinny przynajmniej zainicjować obywatelską komisję śledczą do wyjaśnienia błędów i zaniedbań, który kosztowały życie tylu ludzi? Być może to jedyna szansa na jakiekolwiek publiczne rozliczenie.

Teksty Lecha Nijakowskiego i Tomasza Terlikowskiego

dr hab. Dawid Sześciło – adiunkt w Zakładzie Nauki Administracji na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Ekspert Fundacji im. Stefana Batorego do spraw samorządowych. Jako ekspert organizacji międzynarodowych do spraw reform administracji publicznej od 2014 r. pracuje m.in. w Armenii, Albanii, Czarnogórze, Kosowie, Macedonii, Serbii, Turcji, Bośni i Hercegowinie, a także na Ukrainie.

Pomóż nam nagłaśniać tematy ważne społecznie.
Twoja darowizna wesprze powstawanie naszych tekstów.

Wspieraj