• Edwin Bendyk
02.11.2020

Polityka i prowokacja

Rozstrzygnięcie Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej w sprawie aborcji z dnia 22 października popchnęło Polskę w nieznanym kierunku. Orzekał skład złożony z konkretnych osób, ale decyzję polityczną podjął Jarosław Kaczyński. Nikt nie mógł mieć wątpliwości, że wybuchną społeczne protesty, zaskoczyć jedynie mogły ich zasięg i skala. Próba zaostrzenia prawa antyaborcyjnego w 2016 r stała się przyczyną wielkiej mobilizacji kobiet w obronie godności oraz swoich praw jako przynależnych do podstawowych praw człowieka i obywatela. Ich protest zyskał szerokie społeczne poparcie.


Wiedząc to  i decydując o zaostrzeniu prawa antyaborcyjnego w sytuacji narastającego kryzysu epidemicznego Jarosław Kaczyński dopuścił się politycznej prowokacji. W stanowisku ogłoszonym wspólnie z profesorem Andrzejem Rychardem, przewodniczącym rady Fundacji im. Stefana Batorego, pisaliśmy, że żadne racje polityczne nie usprawiedliwiają takiego postępowania.

Po wybuchu protestów poszedł jednak dalej i w oświadczeniu wygłoszonym w roli prezesa Prawa i Sprawiedliwości wezwał do pozapaństwowej przemocy wobec manifestujących, choć sam sprawuje w rządzie funkcję wicepremiera odpowiedzialnego za bezpieczeństwo i państwowy monopol legalnego dysponowania przemocą.

Pomóż nam nagłaśniać tematy ważne społecznie. Twoja darowizna wesprze powstawanie naszych tekstów >>> WPŁACAM

Liderki protestów i protestujący w obronie praw kobiet odpowiedzieli na wezwanie Jarosława Kaczyńskiego z poczuciem odpowiedzialności, demonstrując w sposób pokojowy, bez użycia przemocy. Istotę zrywu wyraża hasło „podmiot nie zgadza się z orzeczeniem”. Polki powiedziały dość, a podejmując protest wystąpiły jako podmiot świadomy, że „ma prawo mieć prawa” i  zdolny jest do autonomicznego, odpowiedzialnego działania. Działanie to spotkało się z uznaniem i poparciem szeroko rozumianego społeczeństwa obywatelskiego, które jednocześnie przeciwstawiło się polityce prowokacji Jarosława Kaczyńskiego.

Środowiska prawnicze organizują pomoc dla ofiar nieuzasadnionych represji ze strony organów państwa. Sieć organizacji społecznych dla Polski obywatelskiej zadeklarowała solidarność z protestującymi w obronie praw kobiet i fundamentalnych swobód obywatelskich. Konkretnym wyrazem tej solidarności jest Fundusz Praw Kobiet uruchomiony przez Fundację im. Stefana Batorego. Środowiska naukowe i akademickie, nauczyciele i dyrektorzy wielu szkół, przedstawiciele samorządu terytorialnego, ludzie kultury w swych oświadczeniach jednoznacznie wskazują, że winnymi eskalacji protestów nie są protestujący, lecz Jarosław Kaczyński i politycy obozu władzy.

Po raz kolejny powtarza się schemat, kiedy w reakcji na nieodpowiedzialną, chaotyczną politykę prowokacji, prowadzoną przez centrum władzy, struktury szeroko rozumianego społeczeństwa obywatelskiego reagują, kierując się odpowiedzialnością za los współobywateli, lokalnych wspólnot, instytucji i organizacji, słowem troską o Rzeczpospolitą.  Tak działo się wiosną, gdy obóz władzy parł do przeprowadzenia wyborów prezydenckich 10 maja, mimo przeciwskazań wynikających z rozwoju pandemii COVID-19 oraz niezgodności proponowanych form głosowania z polskich prawem. Jesienią kolejną prowokacją była kampania nienawiści wobec osób nieheteronormatywnych, wspierana przez organy władzy publicznej i kontrolowane przez rząd media.

Nie inaczej niż jako prowokację należy także traktować próby przerzucania odpowiedzialności za wzrost zakażeń i rozwój epidemii COVID-19 na protestujących oraz straszenie ich konsekwencjami karnymi. Zarzuty te nie tylko pomijają pytanie, dlaczego tak wiele Polek i Polaków zdecydowało się wyjść na ulice mimo zagrożenia, by walczyć o swoje prawa. To także nieudolna próba zasłonięcia zaniedbań i zaniechań, jakich dopuścił się rząd w czasie od wybuchu kryzysu sanitarnego.

Polityka prowokacji w wydaniu Jarosława Kaczyńskiego jest wyrazem zinstytucjonalizowanego braku odpowiedzialności. Ład oparty na tej metodzie rządzenia, dopełnić miała „ustawa o bezkarności” władz, wykorzystująca kryzys epidemiczny do tego, by ludziom władzy i decydentom zapewnić praktycznie nieograniczoną  ochronę przed konsekwencjami prawnymi za działania podejmowane w okresie zagrożenia epidemicznego. Polityka prowokacji oraz ład oparty na bezkarności i braku odpowiedzialności rządzących są swoistym wyrazem polityki stanu nadzwyczajnego, kiedy kluczowe decyzje podejmowane są poza ramami państwa prawnego i konstytucji. Podobnie jak rozstrzygnięcie Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej z 22 października, nie istnieją one w sensie prawnym, są jednak faktami politycznymi kreującymi alternatywny, anarchiczny ład, w którym reguły prawa zastępują dowolność i niczym nieskrępowana wola polityczna rządzących.

Polki i Polacy pokazali, że nie akceptują reżimu prowokacji i na niekonstytucyjną politykę stanu nadzwyczajnego od początku kryzysu epidemicznego odpowiadają nadzwyczajną mobilizacją społecznych zasobów solidarności, troski, samoorganizacji i samorządności. W poczuciu odpowiedzialności za swoje wspólnoty i Rzeczpospolitą podejmują oraz realizują zadania, których nie podejmują lub z którymi sobie nie radzą instytucje władzy centralnej, mimo ciążącej na nich konstytucyjnej odpowiedzialności.

Nie znamy rozstrzygnięcia obecnego kryzysu politycznego, nakładającego się na narastający kryzys społeczny i epidemiczny. Pełną odpowiedzialność za skutki obecnego kryzysu ponosi ten, kto go sprowokował i ci, którzy w prowokacji czynnie pomagali. Wszyscy jednak – polityczki i politycy, samorządowcy oraz społeczeństwo obywatelskie i jego organizacje – musimy wziąć odpowiedzialność za znalezienie rozwiązania. Mamy sytuację nadzwyczajną. Odpowiedzią nie jest polityka stanu nadzwyczajnego, ale poczucie obywatelskiej odpowiedzialności za dobro wspólne i los naszego kraju,  szacunek dla ładu konstytucyjnego i zasad państwa prawnego, jakim jest Rzeczpospolita.

Podobał Ci się ten tekst? Przekaż darowiznę i pomóż nam działać >>> WPŁACAM

Pomóż nam nagłaśniać tematy ważne społecznie.
Twoja darowizna wesprze powstawanie naszych tekstów.

Wspieraj