Po dwóch latach pandemii widzimy jak na dłoni, że polskie państwo poległo na wielu frontach, począwszy od organizacji opieki zdrowotnej, poprzez zarządzanie polityką obostrzeń pandemicznych, skończywszy na zapewnieniu odpowiedniego poziomu wyszczepienia populacji. Pandemia boleśnie obnażyła słabość aparatu władzy, który nie chciał przyjąć do wiadomości, że nie jest w stanie zagrożeniem o takiej skali i złożoności zarządzać z perspektywy centralistycznej. Potrzebny jest racjonalny podział pracy angażujący wszystkich aktorów społecznych w myśl zasady „wszystkie ręce na pokład”. Przez dwa lata pandemii nie doczekaliśmy się sygnału ze strony rządu, że docenia on rolę samorządów, organizacji społecznych czy innych lokalnych aktorów, we wspólnych wysiłkach na rzecz opanowania zagrożenia.
Zamiast tego, doświadczyliśmy przypisywania sobie przez rząd wszelkich, nawet pozornych sukcesów w walce z pandemią, nieustannego dyscyplinowania samorządów i zrzucania na nie winy za porażki (np. za nieprzygotowanie systemu opieki zdrowotnej), czy wykorzystywania polityki pandemicznego wsparcia dla samorządów do dyskryminowania wspólnot lokalnych, które nie sympatyzują z władzą, co widzieliśmy na przykładzie dystrybucji Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych. Rząd, nie zauważając, że nie radzi sobie z podstawowymi zadaniami w walce z pandemią, próbował nawet wkraczać na pole spraw absolutnie lokalnych. Przykładem centralny program pod nazwą Korpus Wsparcia Seniorów, który miał rekrutować wolontariuszy pomagającym osobom starszym. Według raportu Instytutu Polityki Senioralnej, po kilku miesiącach jego funkcjonowania do Korpusu zaangażowano mniej niż dwie osoby na każdą gminę.
Wspólnoty lokalne i władze samorządowe w tych niesprzyjających okolicznościach potrafiły jednak odnaleźć energię do działań, których niemałą próbkę dokumentuje analiza Ryszarda Łuczyna. To nie tylko akcje szycia maseczek ochronnych, „dobronosze” dostarczający zakupy czy „szczepibusy” dowożące mieszkańców do punktów szczepień. To także bardziej skomplikowane inicjatywy, pomagające dzieciom i rodzicom przetrwać trudny czas zdalnego nauczania, zwłaszcza w sytuacji chaotycznych i nieprzewidywalnych działań Ministerstwa Edukacji i Nauki.
Oczywiście, lokalne inicjatywy nigdy nie przebiją się do powszechnej świadomości równie skutecznie, jak spektakularne akcje organizowane centralnie. Miliony Polek i Polaków usłyszały więc o rządowym transporcie maseczek największym samolotem świata, choć ostatecznie okazały się one bezużyteczne. Lokalne akcje organizowania środków ochrony nie trafiły na pierwsze strony gazet, choć ich efekt okazał się znacznie lepszy. Dlatego tak ważne jest, aby pozytywne praktyki i doświadczenia dokumentować i upowszechniać, nie tylko z myślą o kolejnych falach pandemii, ale też jako dowód, że warto zaufać sile lokalnych wspólnot w czasach zagrożenia.
Zapewne wspólnoty lokalne mogły zdziałać więcej, gdyby nie fakt, że pandemia zbiegła się z negatywnymi efektami centralistycznej polityki ostatnich lat, która osłabiła samorząd finansowo i kompetencyjnie. Pole do samodzielnych i odważnych działań było niewielkie, a niepewność co do dalszych perspektyw ogromna. Na przyszłość warto więc pomyśleć, jak wzmocnić samorządy, aby w obliczu kolejnych zagrożeń mogły zrobić więcej.
Obok ogólnego postulatu zwiększenia finansowych i organizacyjnych możliwości, warto rozważyć zwłaszcza poszerzenie kompetencji decyzyjnych samorządów w sytuacjach kryzysowych. Doświadczamy dziś bezradności w obliczu indolencji władzy centralnej przy wprowadzaniu jasnych i skutecznych reguł dotyczących szczepień czy paszportów covidowych. Wcześniej ponosiliśmy koszty chaotycznej polityki obostrzeń pandemicznych. Te doświadczenia coraz silniej przemawiają za decentralizacją kompetencji decyzyjnych w tych sprawach, np. w formule lokalnej polityki obostrzeń, lokalnych paszportów covidowych czy nawet lokalnego obowiązku szczepień.
Co ciekawe, próbę pójścia w tym kierunku, zakończoną jednak nieuniknionym niepowodzeniem, obserwowaliśmy kilka miesięcy temu w Wałbrzychu, gdzie radni przyjęli głośną uchwałę wprowadzającą obowiązek szczepień adresowany do mieszkańców i osób pracujących w mieście. To się w obecnym stanie prawnym nie mogło udać, bo ustawy samorządowe nie wyposażają władz lokalnych w mandat do wprowadzania tego typu regulacji. Może jednak warto, zachowując oczywiście maksimum staranności i ostrożności, rozważyć poszerzenie samodzielności samorządów również w tego typu sprawach? Skoro władza centralna wykazuje kompletną niemoc i niezdolność do ochrony zdrowia i życia obywateli, może jedynym wyjściem z sytuacji jest umożliwienie wspólnotom lokalnym samodzielnego zatroszczenia się o te kwestie?
Sprawa nie jest oczywiście jednoznaczna, bo większe upodmiotowienie samorządów w zakresie kompetencji władczych nie jest wolne od ryzyka nadużywania władzy. Pamiętajmy jednak, że to ryzyko nie jest obce również władzy centralnej, przy czym samorząd zdaje się być instytucją bardziej obliczalną i łatwiej rozliczalną niż decydenci na szczeblu centralnym, których porażki i zaniedbania w walce z pandemią do tej pory umykają jakiejkolwiek odpowiedzialności prawnej czy choćby politycznej.
dr hab. Dawid Sześciło – adiunkt w Zakładzie Nauki Administracji na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Ekspert Fundacji im. Stefana Batorego do spraw samorządowych. Jako ekspert organizacji międzynarodowych do spraw reform administracji publicznej od 2014 roku pracuje m.in. w Armenii, Albanii, Czarnogórze, Kosowie, Macedonii, Serbii, Turcji, Bośni i Hercegowinie, a także na Ukrainie. Stypendysta Fundacji na rzecz Nauki Polskiej w Instytucie Zarządzania Lokalnego na Uniwersytecie Ekonomicznym w Wiedniu (2014–2015). Visiting professor w Centrum Badań Porównawczych nad Rozwojem Metropolitalnym na Georgia State University w Atlancie (2019).