• Paweł Zerka
28.09.2020

Złączeni nieufnością: jak Francja i Polska mogą naprawić wzajemne stosunki

Rządy Francji i Polski toczą spór o wartości i politykę zagraniczną. Ale obie strony mogą spróbować odbudować relacje wzajemne. Lutowa wizyta Macrona nie mogła skorygować rozbieżności między Paryżem a Warszawą w głównych punktach unijnej agendy – od klimatu, przez integrację obronną, po politykę wobec Rosji.


W drodze na Litwę w tym tygodniu, Emmanuel Macron nieuchronnie leciał nad Polską i być może wspomniał wówczas swoją wizytę w Warszawie i Krakowie na początku roku. Celem tamtej wizyty była odbudowa stosunków z polskim rządem. Ale przez ostatnie pół roku niewiele się zmieniło.

Nietrudno złożyć przeciągający się kryzys na koronawirus – jak uczynił to w sierpniu w wywiadzie prasowym ustępujący szef MSZ Jacek Czaputowicz pytany o stosunki z Francją. Sytuacja zdrowotna i ekonomiczne skutki pandemii są od marca głównym politycznym tematem UE, a lockdown i ograniczenia w podróżowaniu uniemożliwiły spotkania bilateralne twarzą w twarz. To oczywista przeszkoda dla odświeżenia relacji Paryż-Warszawa.

Pomóż nam nagłaśniać tematy ważne społecznie. Twoja darowizna wesprze powstawanie naszych tekstów >>> WPŁACAM

Ale to tylko część historii. W lutym, tuż po wyjeździe Macrona z Polski, Andrzej Duda podpisał szeroko krytykowane reformy sądów, które szybko zniweczyły wszelkie korzystne skutki tamtej wizyty. Stało się to widoczne w sierpniu, podczas obchodów stulecia Bitwy Warszawskiej. W normalnych warunkach podkreślono by ówczesną rolę Francji, byliby obecni francuscy urzędnicy wysokiego szczebla – teraz choćby online. Ale tak się nie stało. Także Paryż, dążąc do zbliżenia z Moskwą, nie zważał zanadto na wątpliwości zgłaszane przez Warszawę.

Pandemia mogła być okazją do jakiejś formy pojednania między Francją a Polską. Jednak tego lata działaniom naprawczym w UE przewodziły Francja i Niemcy, a Polska, niestety, nie odgrywała większej roli.

Lutowa wizyta Macrona nie przezwyciężyła – i pewnie nie mogła przezwyciężyć – rozbieżności między obiema stolicami w głównych punktach agendy UE: od klimatu, integracji obronnej i liberalizacji usług, po stosunki transatlantyckie, politykę wobec Rosji i planowane porozumienia z Wielką Brytanią. To realne różnice, w dużym stopniu wyjaśniające, dlaczego oba rządy są obecnie zirytowane sobą nawzajem.

Wzajemne rozczarowanie

O złych relacjach wzajemnych świadczą też niedawne badania. Jak wynika z najnowszego EU Coalition Explorer ECFR, aż 90 procent polskich specjalistów ds. międzynarodowych uważa Francję za kraj członkowski, który w ostatnich dwóch latach najbardziej zawiódł polski rząd. Nigdzie indziej rozczarowanie Francją nie jest tak silne, jak w ojczyźnie Fryderyka Chopina i Marii Curie-Skłodowskiej: wielkiej dwójki symbolizującej długotrwałe więzi między oboma społeczeństwami. Jednocześnie ponad 50 proc. ankietowanych specjalistów we Francji wskazuje na Polskę jako rozczarowującego partnera swojego rządu.

Tylko kilka duetów w UE jest aż tak bardzo rozczarowanych sobą nawzajem. W ten sposób można scharakteryzować stosunki Słowenii z Chorwacją, a także  Węgier ze Szwecją, Holandią i Niemcami. Ale wzajemna wrogość Francji i Polski to wśród dużych krajów członkowskich sytuacja bezprecedensowa.

Co ciekawe, rozbieżność zdań widoczna jest również na poziomie preferencji zwolenników partii rządzących w obu krajach. Na pytanie, komu bardziej ufają – UE czy Stanom Zjednoczonym – na UE wskazuje 83 procent wyborców La République en Marche! (LREM), a tylko 24 procent zwolenników Prawa i Sprawiedliwości. Podobnie, na pytanie, w czyje zdolności obronne chcieliby inwestować – NATO, UE, bądź żadnej z nich – aż 78 procent wyborców LREM i tylko 17 procent zwolenników PiS wybiera UE. Ubiegłoroczny sondaż ECFR dowodzi, że wśród zwolenników partii rządzących w UE trudno znaleźć inną parę krajów aż tak różniących się w tych kwestiach.

Wzajemne rozczarowanie rządów nie musi być złym prognostykiem – sugeruje, że każda ze stron oczekuje czegoś od drugiej, a więc jest nad czym pracować. Oba kraje mogłyby z pewnością rozszerzyć współpracę w ramach UE i chętniej korzystać z możliwości, jakie daje np. Trójkąt Weimarski, będący od prawie trzydziestu lat wspólna, polsko-francusko-niemiecką platformą.

Rozbieżność perspektyw

Przez chwilę wydawało się, że kryzys białoruski zbliży oba kraje. W przededniu sfałszowanych wyborów prezydenckich na Białorusi ministerstwa spraw zagranicznych Francji, Niemiec i Polski wydały wspólne oświadczenie wzywające do wolnych, uczciwych wyborów, przywracając tym samym do życia zaniedbaną weimarską platformę współpracy. Jednak od tej pory nie widać większych postępów. Rozmowa telefoniczna Macrona z Putinem w połowie sierpnia o sytuacji na Białorusi wzmocniła podejrzenia Warszawy co do jego idée fixe, jaką ma być dążenie do odwilży na linii Europa – Rosja.

W ostatnich tygodniach Polska, a także Litwa i Rumunia, zaproponowały pakiet gospodarczej transformacji demokratycznej Białorusi, obejmujący m.in. ofertę ruchu bezwizowego, fundusz stabilizacyjny, pomoc w dywersyfikacji energetycznej i obiecującą umowę handlową. Ma to być marchewka dla białoruskiego establishmentu dołączona do kija w postaci sankcji nałożonych na reżim Łukaszenki. Inicjatywa ta powoli zyskuje na popularności w UE, jednak nie doczekała się wyraźnego poparcia Paryża.

Dużo większą uwagę Francji przyciągało w ostatnim czasie rosnące napięcie między Grecją a Turcją w kwestii złóż gazu na Morzu Śródziemnym. Stanowisko Polski w tej sprawie jest niepokojąco niejasne, co pogłębia i tak już wzmożoną irytację Francji naszym krajem. Dla uspokojenia nastrojów wystarczyłoby, by Polska, śladem Niemiec, wezwała do mediacji między Grecją a Turcją.

W tej kwestii w interesie Polski jest rozwianie obaw Cypru, który jako jedyny blokuje obecnie unijne sankcje wobec białoruskiego reżimu. Jednocześnie Francja powinna starać się okazywać Polsce więcej zrozumienia zarówno w kwestii Białorusi, jak i Rosji, zwłaszcza jeśli chce jej współpracy w basenie Morza Śródziemnego.

Potrzeba porozumienia

Wina za złe nastroje w stosunki bilateralne spada po części na oba kraje, co nie znaczy, że oba mogą sobie w równym stopniu pozwolić na trwanie takiej sytuacji. Mówiąc konkretniej, Francja ma dziś znacznie silniejszą pozycję w Europie niż Polska.

Powodów jest kilka. Po pierwsze, orędzie Ursuli von der Leyen o stanie Unii pokazało, jak trudna może być sytuacja rządu polskiego w wychodzącej z koronawirusowego kryzysu UE. Warszawa stanie przed trudnymi pytaniami dotyczącymi polityki klimatycznej, bo wydatkowanie 750 miliardowego unijnego funduszu Next Generation EU trzeba będzie dostosować do Europejskiej Zielonej Agendy. Jeśli Warszawa nie rozwiąże problemów praworządności, musi też liczyć się z utratą niektórych funduszy.

Po drugie, reelekcja Donalda Trumpa może wbić kolejny klin między Polskę a UE. Bruksela może postawić jeszcze mocniej na budowanie europejskiej suwerenności, co uwikłałoby Polske w tragiczny wybór między lojalnością europejską a transatlantycką.

Wreszcie, co najważniejsze, nowy kształt UE jest ściśle powiązany z ambicjami Francji, jak dowodzi w niedawnym głośnym artykule minister ds. europejskich Macrona, Clément Beaune. Silny nacisk UE na klimat, suwerenność, strefę euro i praworządność jest skutkiem bezprecedensowej zbieżności stanowisk Paryża, Berlina i Komisji Europejskiej. Polsce będzie bardzo trudno płynąć pod prąd.

Po Brexicie Polska bardzo potrzebuje silniejszych więzi z jakimiś zachodnimi krajami członkowskimi UE; przed brytyjskim referendum rząd PiS stawiał na Londyn jako kluczowego sojusznika. Może zamiast inwestować w relacje z Francją, łatwiej będzie Polsce odbudować relacje z Niemcami, zacieśniać współpracę ze Szwecją (z którą łączą ją poglądy na temat Rosji i jednolitego rynku) lub skupić się na umacnianiu pozycji w Europie Środkowowschodniej.

Dobrym sygnałem jest telekonferencja nowego szefa polskiego MSZ Zbigniewa Raua z jego francuskim partnerem Jean-Yvesem Le Drianem – i to, że Francja planuje na październik spotkanie ministrów spraw zagranicznych Trójkąta Weimarskiego. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności jest to, że nowy, nominowany w zeszłym tygodniu ambasador Francji na Białorusi mówi doskonale po polsku. Jednak te i inne okazje do otwarcia w stosunkach dwustronnych trzeba jeszcze przełożyć na konkretne rezultaty polityczne.

Francja ze swojej strony musi wzmocnić swoje więzi na wschodzie UE, po to choćby, by metoda Macrona „rozmawiania ze wszystkimi” (jak pisał Beaune) była skuteczna i wiarygodna. Skoro jednak Paryż może nadal liczyć na historycznie bliskie związki z Rumunią, a zarazem dzieli parlamentarne ławy w Brukseli z europosłami z partii czeskiego premiera i ma dziś dobre relacje z rządami krajów strefy euro – Słowacją, Litwą, Łotwą i Estonią – Macron może mieć pokusę pomijać Polską szukając sojuszników we wschodniej części UE.

 

Tekst ukazał się pierwotnie w języku angielskim na stronie ECFR.

Tłumaczenie: Sergiusz Kowalski

Podobał Ci się ten tekst? Przekaż darowiznę i pomóż nam działać >>> WPŁACAM

Pomóż nam nagłaśniać tematy ważne społecznie.
Twoja darowizna wesprze powstawanie naszych tekstów.

Wspieraj