11 marca 2013
Polityczne perspektywy modernizacji Rosji

  • Europa Wschodnia
  • Otwarta Europa

Wprowadzenie: Władisław Inoziemcew (dyrektor Centrum Badania Społeczeństwa Postindustrialnego)

Prowadzenie dyskusji: Mirosław Czech (członek zarządu Fundacji im. Stefana Batorego)
Pełny zapis dźwiękowy debaty [MP3 47MB], czas trwania: 2 godz. 14 min.
Relacja z seminarium
 
W Rosji nie ma obecnie perspektyw na modernizację, bo jest ona sprzeczna z putinowskim modelem gospodarki i ideologicznie obca reżimowi, któremu trwanie zapewniają dochody z ropy – uważa Władisław Inoziemcew. Zwolennicy zmian są rozproszeni, a przy obecnych nastrojach nie ma podstaw, by oczekiwać rewolucji.

Słowo „modernizacja” zdobyło popularność za prezydentury Dmitrija Miedwiediewa, ale był to jedynie zbiór pustych haseł obliczonych na PR. Brakowało spójnej koncepcji, a cele wyznaczono w sposób wadliwy, nie tworząc warunków popytu na innowacje – tłumaczył Inoziemcew. Gospodarka rosyjska od 2000 roku stała się jeszcze mniej konkurencyjna: brakuje taniej siły roboczej i tanich surowców, więc nie ma też zainteresowania inwestorów. Rosyjskie firmy zaczynają kupować towary za granicą, bo import jest tańszy niż rodzima produkcja. Dochody z ropy umożliwiły podnoszenie wynagrodzeń w ramach putinowskiego układu ze społeczeństwem, to zaś prowadziło do inflacji; rosły ceny wszystkich towarów, w tym opłaty za gaz i transport, co przede wszystkim jest związane z korupcją. Reżim uzyskuje pieniądze z surowców, konsoliduje budżet, a następnie opłaca przemysłowców. Wzrastają wydatki i koszty funkcjonowania, a ten proces się nie kończy. Nie ma mowy o wzroście wydajności i obniżeniu kosztów, co zakłada modernizacja, bo oznaczałoby to spadek korupcji i fiasko całego modelu stworzonego przez Władimira Putina. „Modernizacja w Rosji nie nastąpi, bo jest sprzeczna z modelem gospodarki Putina. Putin próbuje powstrzymać ten proces” – ocenił Inoziemcew. Poza tym ideologicznie modernizacja oznacza krytyczne podejście do poprzedniego okresu rozwoju. Tymczasem legitymizacja Putina i jego reżimu zbudowana jest na pomysłach mających sowieckie korzenie: silne państwo, związek euroazjatycki – to w pewnym sensie dążenie do odtworzenia potęgi radzieckiej. „Z ideologicznej perspektywy modernizacja jest obcym wtrętem w matrycy putinowskiego myślenia” – podkreślił profesor. „Obecnie nie ma żadnych podstaw, by myśleć, że będą podejmowane próby modernizacji. Wspomina się o możliwości nowej industrializacji, rozwijania przemysłu, infrastruktury, ale nie są to bynajmniej obiecujące dyskusje” – ocenił. Jego zdaniem wbrew dawnym deklaracjom Miedwiediewa, że bez modernizacji Rosja nie może przetrwać, przy obecnych cenach ropy ta sytuacja może utrzymywać się stosunkowo długo, co najmniej do następnych wyborów prezydenckich.
Polscy uczestnicy dyskusji zwrócili uwagę, że Inoziemcew mówi o modernizacji głównie w wymiarze ekonomiczno-technologicznym. Adam Daniel Rotfeld zauważył, że pojęcie modernizacji obejmuje także metody sprawowania władzy. Ocenił, że Rosja się zmienia, ale nie w tym kierunku, w którym oczekujemy, ponieważ jest to kraj zbudowany na dwóch filarach: korupcji jako niezbywalnym elemencie systemu i służbach specjalnych pozostających poza kontrolą państwa. Modernizacja powinna więc ogarnąć także te elementy, by cały system podlegał rządom prawa.

Andrzej Rychard
podkreślił, że konieczne są też inne typy modernizacji, np. o charakterze polityczno-instytucjonalnym, żeby ta ekonomiczno-technologiczna mogła zaistnieć. Wskazał na znaczenie czynnika społecznego, pytając o warstwy lub grupy, w których interesie leżałaby modernizacja. Jeśli w strukturze społecznej Rosji one nie istnieją, to – jak zaznaczył – także dla realizacji interesów grup i klas społecznych funkcjonalne jest działanie Rosji w wymiarze niezmodernizowanym. To prowadziłoby do pesymistycznego wniosku, że modernizacji nie tylko przeciwdziałają czynniki polityczno-instytucjonalne, lecz również ze strony struktury społecznej nie płynie impuls modernizacyjny. „Byłby to bardzo szczególny i niekorzystny rodzaj negatywnego konsensusu między władzą a społeczeństwem” – ocenił Rychard.
Według Sławomira Popowskiego ma podstawy leninowskie hasło, że albo Rosja będzie się modernizowała, albo będzie marginalizowana. Publicysta przypomniał jednak „starą radziecką zasadę”, że Rosja reformuje się, gdy ceny ropy spadają, a kiedy zaczynają rosnąć, natychmiast o tym zapomina, czego przykładem mogą być reformy Kosygina i pieriestrojka. Z kolei syndrom „rosyjskiego wahadła” prowadzi do powtarzającego się cyklu: od buntu, przez rewolucję, po dyktaturę. Obecną opozycję Popowski porównał do tej z końca lat 80. „Ta opozycja jest równie niezorganizowana i równie podzielona, też nie ma żadnego konstruktywnego programu” – ocenił.
„Można przeprowadzić modernizację technologiczną bez politycznej – odpowiedział polskim dyskutantom Inoziemcew. – Oczywiście do tego są niezbędne reformy w organach prawa i porządku oraz reforma systemu biurokratycznego”. „Nigdzie na świecie nie dochodziło do modernizacji, kiedy kraj był w pełni demokratyczny” – dodał, przypominając, że na początku modernizacji w różnych krajach panowały dyktatura albo reżim autorytarny. Jak przyznał, z tego względu sam był przekonany, że za Miedwiediewa modernizacja naprawdę się rozpocznie.
Władisław Inoziemcew potwierdził, że wielki wpływ na działanie rosyjskich elit ma fakt, że wywodzą się ze służb specjalnych. W odróżnieniu od wojskowych, którzy często realizowali modernizację w swoich krajach, nie zdarzyło się, by modernizację przeprowadził były szpieg na czele państwa, ponieważ lekceważy on instytucje państwa i jego reguły. Mentalność i metody agentów specsłużb, które przyszły z Putinem, sprowadzające się do braku poszanowania reguł i ręcznego sterowania, widać na wszystkich szczeblach władzy.
Inoziemcew uznał za słuszne wnioski o konsensusie między władzą a społeczeństwem i zastrzegł, że nie można na tym etapie oczekiwać żadnego przełomu. Potwierdził, że rozwój sytuacji w Rosji zmierza w kierunku zamkniętego kręgu. Ale według niego w najbliższym czasie nie dojdzie do rewolucji. „Niemożliwy jest też w zasadzie cywilizowany, ewolucyjny sposób wyjścia z tej sytuacji, (…) bo władze robią wszystko, żeby doprowadzić do rewolucji” – ocenił. Byłaby to jednak wersja z 1991 roku, gdy brak efektywności doprowadził do załamania się systemu.
Opozycja „jest niewielka z punktu widzenia siły politycznej, nie ma tego znaczenia, co opozycja w ZSRR, i nie można jej nawet porównać z Solidarnością w Polsce” – przyznał. Na dodatek nie ma przywódców tego kalibru co niegdyś i tak silnej motywacji, bo zawsze można wyjechać z kraju, podczas gdy w latach 80. mieszkańcy ZSRR nie mieli takiej możliwości, więc próbowali kraj zmienić.
Według Inoziemcewa niewątpliwie istnieje potrzeba zmian w Rosji, jednak nie w określonej warstwie społecznej, lecz w grupie o stosunkowo wysokich dochodach, wśród osób podróżujących na Zachód. Inteligencja z lat 80., która reprezentowała opozycję, jest uwikłana we współpracę z władzami. Nauczyciele i naukowcy są konserwatywni, wyższe uczelnie to wręcz bastiony głębokiego sowieckiego rewanżyzmu. Zwolennicy modernizacji pozostają rozproszeni – w mediach, aparacie państwowym, w sektorze naftowo-gazowym, trudno byłoby im się zjednoczyć. Należą do nich m.in. urzędnicy, którzy mają zablokowaną karierę z powodu panującego nepotyzmu. Jeśli chodzi o elity popierające ewentualną modernizację, to Inoziemcew uważa, że „elity biznesowe są za modernizacją, gdyby ten proces się rozpoczął”. „Wielki biznes jest w duszy reformatorski, ale potrzebny jest katalizator”, tymczasem nikt nie chce być pierwszy, by nie podzielić losu Chodorkowskiego. Z kolei praktycznie cała elita polityczna jest przeciwna modernizacji, bo utraci źródło dochodów – ocenia Inoziemcew. Na razie uważa się, że elity nie będą generowały zmian w zakresie życia politycznego czy gospodarczego. Modernizacja jest więc niemożliwa, bo trzeba mieć decyzję odgórną; społeczeństwo powinno być gotowe do wysłuchania ekipy zarządzającej, a póki co obywatele i rząd nie rozmawiają o modernizacji. W społeczeństwie panuje obniżenie nastroju. Jak podkreślił profesor, jeśli nie stanie się nic szczególnego, protesty zanikną. „Oprócz kryzysu gospodarczego nie ma nic, co mogłoby radykalnie zmienić sytuację” – uznał Inoziemcew.
Czy taki kryzys mógłby zostać sprowokowany przez spadek cen ropy i gazu lub przez bodziec z zewnątrz (np. sankcje albo izolację)? – pytał Marcin Wojciechowski, który zgodził się z opinią, iż praktycznie wszystkie kraje zaczynały proces reform, gdy to się stawało konieczne. Na Rosję nie można wpłynąć z zewnątrz – ocenił Inoziemcew. Gdyby została ona przyjęta do struktur europejskich na początku lat 90., to byłby impuls modernizacyjny, bo musiałaby przestrzegać brukselskich zasad. Obecnie stawia się jej warunki na drodze do zachodnich struktur. „Przy tego typu podejściu nie możemy oczekiwać demokratyzacyjnych zmian w Rosji” – uznał profesor. Ocenił, że podstawowym problemem polityki europejskiej jest brak zdecydowania. Moskwa dyskutuje z UE od lat o systemie bezwizowym, a niedawno Berlin zgodził się, by do Niemiec bez wiz mogli podróżować Rosjanie, którzy mają paszporty służbowe, czyli de facto osoby z listy Magnitskiego. Zdaniem Inoziemcewa należałoby zaprosić Rosję do strefy Schengen, Putin musiałby odrzucić zaproszenie i odpowiedzialność za utrzymanie wiz spadłaby na elity polityczne w Rosji. Z Moskwą według niego należy rozmawiać, reagować na inicjatywy. Impulsem z zewnątrz jest np. lista Magnitskiego, ale to jednostkowe podejście. A na Zachodzie istnieją pewne możliwości wpływania na Rosję: całkowicie zgodnie z prawem można ogłosić listę rosyjskich urzędników mających nieruchomości np. w Wielkiej Brytanii czy konta bankowe za granicą, można też współpracować z rosyjską prokuraturą w ramach walki z korupcją. Ale nie robi się nic, bo centra finansowe napełniają się rosyjskim kapitałem.
Brak modernizacji nie wpływa na stosunek Zachodu do Moskwy – podkreślił Wojciechowski. Jak zauważył, mimo negatywnych ocen sytuacji politycznej wszyscy są zainteresowani ułożeniem stosunków z Rosją i nie ukrywają tego nawet w kontekście rozmów o Partnerstwie Wschodnim.

Andrzej Nowak
ocenił, że sukcesem Putina jest też to, że Rosja narzuciła swój język w rozmowie ze światem zewnętrznym, zwłaszcza z Zachodem. Publicysta wyraził przypuszczenie, że modernizacja przestała być istotna dla projektów Putina również dlatego, że wyczerpała się jako projekt globalny. „Nie ma już Zachodu. W każdym razie Zachodu jako ważnego symbolicznie kapitału, którego brak w Rosji był rozpatrywany jako powód do modernizacji” – powiedział. Europa pogrążyła się w kryzysie i nie przedstawia projektu modernizacyjnego, który byłby atrakcyjny dla Rosji. Jest doskonałym miejscem do zamieszkania, ale nie modelem rozwoju, bo nie przewiduje już dla siebie żadnej perspektywy rozwojowej, a jedynie utrwalenie status quo. Z kolei USA są zajęte swoimi gigantycznymi problemami i też nie stanowią przedmiotu podziwu – uznał Nowak.
Zauważył, że wprawdzie Rosji nie da się zmienić od zewnątrz, ale kolejne modernizacje dokonywały się pod wpływem wyzwania zewnętrznego, by lepiej radzić sobie militarnie z zachodnimi sąsiadami. W ostatnich kilkunastu latach Rosja wygrała wszystko – uznał Nowak. Przykładem jest według niego niemiecka decyzja w sprawie wiz, „wyraz ogromnego triumfu Rosji Putina, zniweczenia solidarności UE” i przyjęcia języka porozumienia dwóch mocarstw. A sukces Putin zawdzięcza zdaniem Nowaka kryzysowi Zachodu – „zarówno europejskiego projektu modernizacji, jak i w ogóle Zachodu jako projektu modernizacyjnego”.
„Nie uważam, że w Europie i Ameryce panuje kryzys, choć są oczywiście problemy” – odparł Inoziemcew. Jego zdaniem brak rozwiązania jest skutkiem mentalności polityków amerykańskich i europejskich. „Zachowujecie się zbyt uczciwie. (…) Należy wyjść z dogmatów polityki Reagana” – ocenił profesor, wskazując, że jego zdaniem należałoby dopuścić wyższą inflację, a w ten sposób obniżyć wartość długu publicznego, bo gdy panuje inflacja, jest też popyt i gospodarka się kręci. Problemy Europy jego zdaniem nie dyskredytują modernizacji w Rosji, nie należy bowiem przenosić atrakcyjności na modernizację.
Władisław Inoziemcew potwierdził opinię Andrzeja Nowaka, że w Rosji może być mowa o modernizacji doganiającej. Gdy modernizacja była naukowym terminem w ekonomii, oznaczała przekształcenie zapóźnionego państwa w nowoczesne, a nie pionierski rozwój – przypomniał. Nie zgodził się jednak, że alternatywą dla modernizacji Rosji jest rola zaplecza modernizacji Chin. „Chiny nie będą nigdy sojusznikiem Rosji na polu gospodarczym, bo dowolne próby modernizacji Rosji są grą na polu Chin” – ocenił.
Sprzeciwił się też tezie Joanny Kurczewskiej, że po zaniku ram odniesień ideologicznych – z jednej strony konserwatywnej modernizacji ZSRR, a z drugiej klarownej wizji modernizacji zachodniej – w Rosji mamy do czynienia z modernizacją rozproszoną, z różnymi modernizacjami cząstkowymi, realizowanymi w różnych regionach. „Nie wiem, jak Rosja może modernizować się częściowo. Sceptycznie odnoszę się do idei, że w jednej części kraju będzie dobrze, a w drugiej nic się nie zmieni” – powiedział.
Z kolei Jadwiga Rogoża oceniła, że w Rosji nie ma już dawnego zadowolenia – ani społeczeństwa, ani elit – istnieje więc szansa na rozszerzenie się części niepolitycznej aktywności społecznej, a katalizatorami będą kolejne wybory: do Dumy, na mera Moskwy, walka po zakończeniu kadencji Putina, nie tylko o sukcesję, ale też o kształt systemu. W opinii Inoziemcewa: „choć nadchodzące lata będą trudne dla reżimu, to nie tak trudne, jak można by sądzić”. W wyborach w Moskwie może odegrać rolę Michaił Prochorow, ale to nie będzie lider opozycji, bo – jak uważa Inoziemcew – jest on marionetką władz. Wyzwaniem będą lata 2015–2018, ale na razie nie ma poważnej opozycji. Takie osoby jak Aleksiej Nawalny nie uzyskają więcej niż 5 proc. poparcia w żadnych wyborach; uliczna opozycja uciekająca się do demagogii jest „niewybieralna”, bo nie dysponuje żadnym potencjałem, doświadczeniem w tym systemie. Brakuje osób formatu Havla czy Wałęsy – podsumował Inoziemcew, dodając jednak, że reżim też nie ma nowych ludzi.
Bożena Kuzawińska
Polecamy także rozmowę z naszym gościem:
Putin tworzy syndrom oblężonej twierdzy. Sąsiedzi Rosji to wrogowie – z Władisławem Inoziemcewem rozmawia Agaton Koziński, Polska The Times

Nota o paneliście:

Władisław Inoziemcew (ur. 1968) – ekonomista i socjolog, profesor. Założyciel i dyrektor Centrum Badania Społeczeństwa Postindustrialnego. Redaktor naczelny miesięcznika „Swobodnaja Mysl”. Członek prezydium Rady Polityki Zagranicznej i Obronnej Rosji oraz Rosyjskiej Rady ds. Zagranicznych. Od lipca 2011 członek partii politycznej Prawoje Dieło.

W spotkaniu udział wzięli:

Bogumiła Berdychowska, Piotr Buras, Bartosz Cichocki, Marek Dąbrowski, Krzysztof Iszkowski, Antoni Kamiński, Piotr Kościński, Joanna Kurczewska, Paweł Marczewski, Andrzej Nowak, Wojciech Paczyński, Sławomir Popowski, Adam Daniel Rotfeld, Jadwiga Rogoża, Katarzyna Rybka-Iwańska, Andrzej Rychard, Jakub Wiśniewski, Marcin Wojciechowski.