Na początek przyjrzyjmy się szeregowi różnic w obrębie młodego pokolenia. Kluczowy w Raporcie jest podział pod względem płci – i to on organizuje szereg innych różnic. Młode kobiety częściej niż ich rówieśnicy płci męskiej deklarują odczuwanie niepewności (54% wobec 44%) oraz lęku (37% wobec 15%). Jednocześnie rzadziej pozostają singielkami – 33% w porównaniu do 50% wśród młodych mężczyzn. Lęk to drugie najczęściej wskazywane odczucie wśród kobiet, podczas gdy u mężczyzn pojawia się dopiero na piątym miejscu.
Według badanych najważniejszym wyznacznikiem wejścia w dorosłość jest możliwość samodzielnego utrzymania się (56%), niewiele wyprzedzająca osiągnięcie „dojrzałości emocjonalnej” (45%). Znaczna część respondentów deklaruje, że obecnie nie ma dzieci, ale „chciałaby je kiedyś mieć”. Co warto zauważyć, tego zdania są znacznie częściej mężczyźni niż kobiety (54% do 34%), a także osoby nieco starsze w ramach tej próby, tj. wpisujące się w przedział wiekowy 25–29 lat (37%). Z jednej strony, można łączyć te podejście (w tym wypadku jest to zmienna niezależna) z kwestią płci jako zmienną zależną. Jak się wydaje, prowadzi to jedynie do ułamku opisu rzeczywistości.
Jednocześnie aż 76% badanych uważa, że „Polska jest dobrym krajem do życia” – przekonanie to dominuje szczególnie wśród mieszkańców dużych miast (86%) oraz częściej wśród młodych mężczyzn (81%) niż młodych kobiet (71%).
Młode pokolenie Polaków doświadcza emocji, takich jak „niepewność” i „lęk”. Oczywiście jest to opis powierzchowny – pytanie brzmi: wobec czego te emocje są skierowane? Ich źródła mogą być społeczne bądź indywidualne (np. związane z dojrzewaniem emocjonalnym czy seksualnym w kraju o peryferyjnej kulturze religijnej), ale również materialne, wynikające z warunków życia. W tym ujęciu byt społeczny można analizować z perspektywy pokoleniowej.
Opuszczeni przez państwo?
Dlatego, jak sądzę, w sensie politycznym kluczowa jest refleksja nad relacją młodych do państwa: 65% respondentów w wieku 18–29 lat deklaruje, że w sytuacjach kryzysowych może „polegać tylko na sobie i najbliższych”, natomiast 35% wierzy, że „może liczyć na wsparcie państwa”; natomiast 69% badanych chciałoby mieć „większy i bardziej bezpośredni wpływ na to, co dzieje się wokół nich”.
Jeśli chodzi o pierwsze doświadczenia z instytucjami publicznymi – czyli przede wszystkim o edukację – tylko 19% uważa, że szkoła dobrze przygotowała ich do dorosłości; przeciwnego zdania jest aż 62% badanych. W ocenie młodych, szkoła jest przede wszystkim przestarzała (55%), nudna (39%), dyskryminująca (24%) i nieprzyjazna (21%).
Co ciekawe, nawet wyborcy Nowej Lewicy częściej postrzegają podatki jako zbyt duże obciążenie nakładane przez państwo na osoby, którym „udało się w życiu”. Młodzi tworzą więc grupę krytyczną wobec państwa, co może mieć związek m.in. z ich negatywnymi doświadczeniami w kontaktach z instytucjami publicznymi – przede wszystkim ze szkolnictwem, które pozostaje najbliższym punktem styku młodych z państwem.
Wydaje się, że młodzi częściej ufają wspólnocie niż państwu. Nie wynika to jednak z dominującego poczucia kapitału społecznego (którego znaczenie bywa przeceniane, co od dawna podkreślają socjologowie – ostatnio także w debacie publicznej, m.in. w raportach Przemysława Sadury i Sławomira Sierakowskiego).
Warto również zwrócić uwagę na różnice widoczne w odpowiedziach w zależności od płci respondenta – np. na pytanie o „poczucie stabilności finansowej” twierdząco odpowiedziało 51% badanych, przy czym większy odsetek stanowią tu mężczyźni niż kobiety.
I, generalnie, różnice pod względem płci są istotne – panom raczej żyje się lepiej, ale nie znacząco. Poza tym sytuacja młodych wydaje się względnie stabilna: większość deklaruje więź ze swoim regionem i pozytywnie ocenia członkostwo Polski w Unii Europejskiej. Wiele osób deklaruje również chęć posiadania dzieci i postrzega Polskę jako „dobry kraj do życia”, co może świadczyć o ich gotowości do pozostania w kraju. Wprawdzie z raportu nie wynika bezpośrednio, jak te deklaracje przekładają się na kapitał społeczny czy postawy wspólnotowe, jednak można uznać, że mamy do czynienia z grupą stosunkowo ustabilizowaną.
Potwierdza to również rozpowszechniona nadzieja na wzbogacenie się – nawet wśród wyborców określających się jako „lewicowi” wielu sprzeciwia się opodatkowaniu osób lepiej zarabiających. I dalej, kolejna ciekawa dana – większość badanych (51%) sądzi, że będzie żyć w lepszych warunkach niż ich rodzice – i tylko 11% uważa, że w gorszych. Mobilność społeczna to więc dla wielu młodych pewnik: „grając w społeczeństwo, można tylko ugrać”. I rzeczywiście, o czym często zapominamy, w dłuższej perspektywie jesteśmy społeczeństwem sukcesu – i to nie tylko na płaszczyźnie dyskursu partii politycznych. Zaczynając od braku mobilności z czasów PRL-u, po możliwości, jakie wprowadziło otwarcie rynku na kraje Zachodu, przypieczętowane wstąpieniem do Unii Europejskiej w 2004 roku – te elementy z pewnością, także na poziomie subiektywnym, utrwaliły pojęcie dobrobytu.
Brakujące klasy
Warto jednak zwrócić uwagę na kilka wad raportu. Przede wszystkim: „młodzi” zostali tu potraktowani jako grupa jednorodna, zabrakło odniesienia do ich realnego umiejscowienia w materialnej strukturze społecznej. Kto więc czuje się stabilnie, a kto nie? Jakie grupy społeczne dalej reagują emocjonalnie na otworzenie granic? Tymczasem określenie pozycji klasowej (lub – w innych podejściach – przynależności do grupy czy warstwy) jest stosunkowo proste, jeśli chodzi o metodologię: wystarczy zapytać o status społeczny rodziców i wspomóc to pytaniami o typy szkół, do których uczęszczali respondenci (np. publiczne, społeczne czy prywatne).
Nie jest to jakiś wielki grzech, bo raport jest bardzo dobry. W końcu warto mieć na uwadze, że używanie kwestii klasy jako zmiennej to wciąż novum, jeśli chodzi o analizę polskiej polityki – widać to chociażby w przeglądzie literatury, jaki przedstawili ostatnio Mikołaj Cześnik i Oliwia Szczupska . Ciekawym punktem odniesienia są też np. badania prowadzone przez badaczy zgromadzonych w ramach grantu RaM-CLASS. Reprodukcja i mobilność klasowa na SWPS lub ostatnie publikacje Magdy Szczęśniak czy Krzysztofa Świrka z Uniwersytetu Warszawskiego.
Wprowadzenie takiego zespołu zmiennych zależnych umożliwiłoby dokładniejszą analizę postrzegania państwa przez młodych i – co za tym idzie – ich wyborów politycznych. Mówię o zespole zmiennych, bo, na co zwracają uwagę w swoich publikacjach przytoczeni tutaj badacze, w warunkach obszaru postkomunistycznego trudno zdefiniować klasę jedynie przez jej stosunek do udziału w środkach produkcji – konieczne też jest odwołanie się np. do stylu życia.
To jest jednak też możliwe do uzyskania, mimo że na bardzo podstawowym poziomie – ciekawą zmienną, używaną ostatnio przez CBOS, jest subiektywna ocena własnych warunków materialnych respondenta.
Mimo to raport daje szeroki przegląd, który pozwala na wstępną charakterystykę tej grupy. Młodzi wydają się społecznie względnie stabilni – do momentu opuszczenia domu rodzinnego. To właśnie wtedy zderzają się z twardymi realiami życia społecznego, jak chociażby z wysokimi cenami mieszkań. Efekt tego zderzenia zależy od ich miejsca w strukturze klasowej: ci, którzy nie mogą sobie pozwolić na własne cztery ściany, mogą reagować racjonalizacją (np. zwrotem ku coraz bardziej libertariańskim poglądom) lub frustracją i resentymentem. W tym kontekście warto pamiętać, że mamy do czynienia z subiektywnymi odczuciami – stąd pozornie irracjonalne decyzje polityczne mogą nabierać sensu, jeśli odczytywać je jako próby racjonalizacji własnej sytuacji.
Czego jednak w raporcie brakuje, to nie tylko kwestii ekonomicznych czy dotyczących pozycji klasowej – ale też wątku „końca świata”. Nie uważam tego jednak za wadę. W mediach często to pokolenie (do którego zaliczam się tak ja, jak i autorki tego raportu) nazywało się „pokoleniem katastrofy klimatycznej” czy „strajków klimatycznych”. Temat ten był przecież tak obecny medialnie w ostatniej dekadzie, że wpłynął i na socjologów – i to tak tych bardziej teoretycznych (dowodem niech będzie teoria „nowej klasy ekologicznej” autorstwa Bruno Latoura i Nikolaja Schultza) czy stricte empirycznych (wprowadzenie pokaźnej liczby pytań o kwestie związane z klimatem do bazy pytań Europejskiego Sondażu Społecznego). Klimat to jednak wielki nieobecny. Może i słusznie? Tak jak i Greta Thunberg przestała skupiać się w swoim języku na kwestiach relacji do natury, a zaczęła zwracać uwagę na patologie późnego kapitalizmu – jedynej rzeczywistości, jaką to pokolenie zna. Dyskurs ruchów też, jak może się wydawać, znacząco się zmienił – od indywidualizmu i walk o etycznie produkowane słomki do napojów po, obecnie, wojnę z „imperium kapitału”.
Raport „Stan Młodych 2025” jest dowodem na to przejście – ale nie do końca. Bo co robić? Ważną kontynuacją badania omówionego w raporcie jest 26 propozycji zmian, które powinny zostać wprowadzone, jeśli się chce poprawić sytuację młodych. Są to przy tym postulaty możliwie realistyczne i „na teraz” – typu przejrzystość wynagrodzeń w ofertach pracy, ale na razie jedynie w administracji publicznej (tutaj rzeczywiście państwo miałoby większą władzę, aby szybko wprowadzić zmiany). Pojawiają się też i pomysły kontroli polityk państwa – jak przez wprowadzenie Młodzieżowej Oceny Skutków Regulacji – aby każda nowa ustawa była analizowana pod kątem jej wpływu na młodych.
Wydaje się, że tutaj leży problem i zaleta tego raportu jednocześnie: wprawdzie przedstawia on młodych jako grupę, jednak wyciętą. Jeśli chcemy przeprowadzać zmiany, konieczne jest silniejsze ukontekstowienie „młodych”. Wiek sam w sobie to, stety i niestety, tylko zmienna.
Krzysztof Katkowski (ur. 2001) – socjolog, dziennikarz, poeta. Absolwent Universitat Pompeu Fabra w Barcelonie i Uniwersytetu Warszawskiego. Współpracuje z OKO.press, „Kulturą Liberalną”, „Dziennikiem Gazeta Prawna” i „Semanario Brecha”. Jego teksty publikowały m.in. „la diaria”, „Gazeta Wyborcza”, „The Guardian”, „Jacobin”, „Kapitál”, „Polityka”, „El Salto” czy CTXT.es.