• Piotr Kosiewski
09.08.2019

Instytucje kultury psują się od głowy

Coraz większy niepokój budzi sytuacja w dwóch ważnych warszawskich muzeach: Narodowym oraz Historii Żydów Polskich POLIN. To dwa różne przypadki, jednak w obu kłopoty są wynikiem decyzji podjętych przez ministra kultury Piotra Glińskiego. Na ich przykładzie można też pokazać problemy, jakie wynikają ze sposobu sprawowania władzy przez obecnie rządzących.

W przypadku Muzeum Narodowego mamy do czynienia z kryzysem wywołanym przez Jerzego Miziołka, w listopadzie 2018 roku mianowanego przez Piotra Glińskiego na nowego dyrektora tej placówki. Zajął on miejsce Agnieszki Morawińskiej, która zreformowała Muzeum oraz przywróciła mu znaczenie, jednak zrezygnowała ze stanowiska w proteście wobec bezczynności Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego i braku decyzji w sprawach kluczowych dla dalszego dobrego funkcjonowania tej instytucji.

Jerzy Miziołek, profesor na Uniwersytecie Warszawskim i autor prac dotyczących recepcji antyku w czasach nowożytnych, został powołany na dyrektora muzeum bez konkursu – wystarczały jedynie konsultacje. Prawo daje ministrowi taką możliwość, chociaż w przypadku jednej z kluczowych dla polskiej kultury instytucji, z ogromnymi zbiorami, wielomilionowym budżetem i zatrudniającej ponad 400 osób, to dość ryzykowna ścieżka.

Pozytywną ocenę kandydatowi wystawiło Stowarzyszenie Muzealników Polskich, wsparła go także muzealna Solidarność. Jednak były też negatywne rekomendacje: Stowarzyszenia Historyków Sztuki i Polskiego Komitetu Narodowego ICOM. Ta ostatnia organizacja zwracała uwagę na niewielkie doświadczenie Jerzego Miziołka w kierowaniu instytucją muzealną. Te zastrzeżenia okazały się więcej niż zasadne. Bardzo szybko nowy dyrektor popadł w konflikt z pracownikami, w ciągu zaledwie kilku miesięcy odeszło z pracy lub zostało zwolnionych ponad 50 osób, w tym twórcy sukcesów Muzeum: Piotr Rypson i Antoni Ziemba. Zrewidowano program wystawienniczy, a miejsce poważnych ekspozycji zajęły na szybko organizowane pokazy, w tym ośmieszająca autorów prezentacja cyfrowych reprodukcji dzieł Leonarda da Vinci. Dyrektor zasłynął też m.in. usuwaniem z ekspozycji dzieł, które uznał za „nieodpowiednie dla widzów”. W rezultacie tych wszystkich działań w spór zbiorowy z dyrektorem weszła Solidarność. Powtarzane są apele o odwołanie Jerzego Miziołka, a przeciwko jego działaniom protestują najważniejsze organizacje i eksperci z Polski i zagranicy.

Muzeum Narodowe jest dobitnym przykładem chaosu, którego rzeczywistym twórcą jest obecny rząd, podejmując błędne decyzje i  nie potrafiąc się z nich wycofać (chyba że zostanie to wymuszone przez opinię publiczną). Co gorsza, w przypadku Muzeum Narodowego niechęci do przyznawania się do popełnienia personalnej pomyłki towarzyszy podważanie dorobku samej instytucji. Minister Piotr Gliński o dorobku Muzeum sprzed czasów Jerzego Miziołka wygłasza opinie niemające nic wspólnego z rzeczywistością. W jego wypowiedziach Muzeum Narodowe sprzed zmiany – nagradzane, doceniane i tłumnie odwiedzane – rysuje się jako upadła instytucja. Nie jest ważne, że tym samym podważane są budowane przez lata wiarygodność, prestiż i zaufanie do tego muzeum.

W przypadku POLIN kadencja jego dyrektora Dariusza Stoli upłynęła z końcem lutego tego roku. Zgodnie z obowiązującym prawem współzałożyciele muzeum – Stowarzyszenie Żydowski Instytut Historyczny oraz miasto Warszawa – opowiedzieli się za przedłużeniem kontraktu dyrektora o kolejną kadencję. Argumenty były silne: Dariuszowi Stoli udało się nie tylko sprawnie otworzyć dla publiczności Muzeum – za jego kadencji udostępniono zwiedzającym ekspozycję główną, ale też zbudowano międzynarodowy prestiż, uznanie i zaufanie, jakim dziś cieszy się ta instytucja. POLIN stał się jednym z najczęściej odwiedzanych warszawskich muzeów – w 2018 roku było to ponad 670 tysięcy osób, w tym przeszło połowa z zagranicy. Stworzono też przekonujący program wystaw czasowych – ekspozycję Obcy w domu. Wokół Marca ‘68 – obejrzało ponad 116 tysięcy widzów – oraz dyskusji i konferencji, a Muzeum stało się jednym z najważniejszych miejsc debaty publicznej w stolicy. Jednak na przedłużenie kadencji nie zgodził się trzeci założyciel – MKiDN. W tej sytuacji 27 lutego ogłoszono międzynarodowy konkurs. W skład komisji weszło 15 członków. 11 z nich opowiedziało się za Dariuszem Stolą. Decyzję ogłoszono na początku maja.

„Mieliśmy umowę, że wynik konkursu na dyrektora muzeum będzie respektowany niezależnie od tego, kto nim zostanie” – podkreśla Piotr Wiślicki, szef Stowarzyszenia ŻIH w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”. Jednak do tej pory Dariusz Stola nie został powołany. Minister Gliński nie odpowiedział też, czy w ogóle będzie respektował wyniki konkursu. Tymczasowo obowiązki dyrektora muzeum pełni Zygmunt Stępiński, wcześniej zastępca Stoli. Może tę funkcję sprawować do lutego 2020 roku. POLIN działa bez zmian, jednak sytuacja zawieszenia podważa stabilność instytucji.

Obecna sytuacja znacząco wpływa na wizerunek Muzeum na świecie. Jeżeli Dariusz Stola „nie zostanie mianowany na stanowisko dyrektora Muzeum POLIN, spowoduje to poważne zaniepokojenie i zdumienie wśród historyków, muzealników oraz w społeczności żydowskiej” – napisała w liście otwartym Delegacja Amerykańskiego Komitetu Żydowskiego. „Taki scenariusz może także zostać zinterpretowany jako działanie niekorzystne dla samego muzeum oraz grona darczyńców; w naturalny sposób wpłynie on także na relacje polsko-żydowskie”.

Nie jest to zresztą jedyny głos, przestrzegający rządzących, że POLIN może stać się kolejnym punktem zapalnym z relacjach polsko-żydowskich. Tym bardziej, że nadal pamiętane są ataki Piotra Glińskiego na to muzeum właśnie za poruszającą problem antysemityzmu wystawę Obcy w domu oraz dość osobliwe wypowiedzi ministra, tłumaczącego powołanie Muzeum Getta Warszawskiego. Mniej uwagi zwraca się na inny aspekt sprawy Dariusza Stoli. To przykład – nie pierwszy – psucia państwa.
Niedawno minister Piotr Gliński odmówił przedłużenia kadencji Moniki Szewczyk, z wielkim powodzeniem kierującej białostocką Galerią Arsenał. Odwołał się do ciekawej argumentacji: konkurs na dyrektora „stanowi najpełniejszą realizację konstytucyjnej zasady korzystania z praw publicznych”. „Jest to bowiem najbardziej transparentna i rekomendowana przez środowiska twórców metoda wyboru dyrektora instytucji kultury”.

Tymczasem Piotr Gliński, zwlekając z akceptacją wyniku konkursu na dyrektora Muzeum POLIN, nie tylko zaprzecza własnym deklaracjom, ale też jawnie pokazuje, że dla niego – ministra i wicepremiera rządu – prawo, reguły i zasady istnieją tylko formalnie. Są jedynie instrumentami w rękach polityków. Tego typu działania podkopują zaufanie do państwa i jego instytucji oraz niszczą poczucie, że jest ono dobrem wspólnym.

Pomóż nam nagłaśniać tematy ważne społecznie.
Twoja darowizna wesprze powstawanie naszych tekstów.

Wspieraj