• Michał Łuczewski
19.05.2022

Warunki do myślenia

Polskim inteligentom może się wydawać, że jest „cichosza” i nie ma idei. Tymczasem tak naprawdę idee się przemieściły z liberalnego forum do naszych prywatnych przestrzeni i nie ma miejsca, gdzie te idee mogą się na powrót spotkać.

Myślałem o ostatniej książce Marcina Króla, zatytułowanej Pakuję walizkę. Uderzyło mnie, że począwszy od swoich pierwszych, ważnych prac, Król cały czas pakował walizkę, a teraz z nią odszedł… Począwszy od jednej z najważniejszych książek – Podróż romantyczna (1986) to była podróż do ducha, a później do polityki. To są idee, które po Marcinie Królu pozostają, tak jak pozostanie jego styl myślenia (nie tylko politycznego) i styl bycia, który czasami nie potrzebuje idei, ale samą obecnością sprawia, że warunki myślenia się zmieniają i w ogóle zaczynamy myśleć. Pamiętam, jak Marcin Król, który był jednym z moich nauczycieli, potrafił na seminariach gromadzić nas wokół myślenia: był tam i Sławomir Sierakowski z „Krytyki Politycznej”, i Wojciech Przybylski z „Res Publiki Nowej”, i Piotr Kieżun z „Kultury Liberalnej”, i Paulina Bednarz-Łuczewska, reprezentująca charyzmatyczne nurty katolicyzmu. Wszyscy się tam spotykali. Jego ciekawy styl myślenia sprawiał, że myślenie w ogóle mogło się rozpocząć.

Po pierwsze, być może nie musimy od razu przeskakiwać do konkretnych idei – liberalizmu, wyzwolenia ziemi itd. – ale możemy pomyśleć o warunkach, w jakich będą się pojawiały idee, gdzie ludzie mogą się ze sobą spotkać i między nimi może zacząć się twórcza wymiana i gra. Chodzi o to, co bywa określane jako „przestrzeń liberalna” – jako nieliberał mam pretensję do liberałów, że ta przestrzeń się kurczy. Kiedy patrzę na przestrzeń akademicką, widzę, że jest tam coraz mniej liberalizmu. Liberałowie wyjechali do innych krajów, postarzeli się, nie chce im się, czasami dostosowują się do kontekstu lewicowego, coraz bardziej pełnego niepokoju. W moim odbiorze, ten liberalizm traci mediującą funkcję tłumaczenia, jakby powiedział Zygmunt Bauman, a staje się prawodawcą i jednym z partykularnych głosów.

Po drugie, chcąc tworzyć warunki do idei, powinniśmy myśleć nie tylko o ideach w głowie, ale też o duchu, o którym pisał i który definiował Marcin Król. Być może nie uda się zdefiniować tego ducha – on przemawia do nas podczas snu, gdy nie chcemy go słuchać w rzeczywistości. Ten duch usytuowany jest gdzieś bliżej serca i często nie posługuje się wyrafinowanym, intelektualnymi językiem z przypisami. Zresztą Marcin Król nie lubił takiego języka, bliższy był mu esej. Ten duch jest momentem serca, tu możemy się ze sobą spotkać poza ideami – poza tym, że ktoś jest mesjanistą, konserwatystą czy liberałem. Możemy się ze sobą spotkać na głębszej płaszczyźnie, nawet jeśli nie do końca potrafimy określić, na czym polega porozumienie duchowe i to, że patrząc w kogoś, z kim się nie zgadzam, raptem czuję jakoś bliskość. Nie musimy tak mocno myśleć o ideach, aby te idee nie zamieniły się w intelektualne gry, a zwłaszcza w obsadzanie siebie w roli bohaterów – bo w przypadku polskiej inteligencji do tego często służą idee. Chcemy pokazać, że to my wyzwalamy ludzkość, naród, przyrodę itd. Tymczasem do idei należy podchodzić z pokorą.

Po trzecie, zastanawiam się, czy tych idei jest za dużo, czy za mało. Niedawno byłem na koncercie Grzegorza Turnaua z czterema pokoleniami: z Babcią, Tatą i Córką – co też pokazuje trwałość polskiej inteligencji, która się reprodukuje między pokoleniami. Uderzył mnie znany tekst utworu z 1993 roku, zatytułowanego Cichosza. Tam jest mowa o braku idei i braku ludzi, którzy je ucieleśniali: nie ma Miłosza, nie ma Słowackiego, nie ma papieży, nie ma Tuwima. Tego wszystkiego nie ma, stało się pusto. Turnau opowiadał, że Kraków w roku pandemii wyglądał niczym scena z teledysku sprzed wielu lat: wszyscy opuścili tę liberalną przestrzeń publiczną i opustoszał Rynek krakowski. Ta przestrzeń publiczna przesunęła się w przestrzeń chaosu, gdzie nie rządzą idee, tylko obraz medialny. Wedle określenia Jacka Dukaja, to jest przestrzeń „po piśmie”, gdzie jest tyle idei, że nie da się w tym wszystkim połapać i odzyskać pokoju.

Polskim inteligentom może się wydawać, że jest „cichosza” i nie ma idei. Tymczasem tak naprawdę idee się przemieściły z liberalnego forum do naszych prywatnych przestrzeni i nie ma miejsca, gdzie te idee mogą się na powrót spotkać. Trzy wątki, które tutaj poruszyłem, zmierzają do stwierdzenia, że dla mnie najciekawsze byłyby idee mówiące, jak to wszystko poskładać. Jak myśleć bardziej sercem? Jak myśleć o warunkach rozmowy? Jak myśleć o przestrzeni, która sprawi, że możemy ze sobą rozmawiać, używając idei, a nie tylko efektownych obrazów?

 

Tekst powstał w oparciu o głos w debacie Gdy rozum śpi… O myśleniu w czasach przełomu, zorganizowanej przez forumIdei Fundacji Batorego z okazji ustanowienia nagrody im. Marcina Króla dla najlepszej książki proponującej nowe idei z dziedziny myśli społecznej i politycznej, historii idei i badań nad przyszłością, refleksji nad cywilizacją i kulturą.

 

Michał Łuczewski – dr. hab., socjolog, psycholog, metodolog i antropolog. Adiunkt na Wydziale Socjologii UW. Wydał m.in. Odwieczny naród. Polak i katolik w Żmiącej” oraz Kapitał moralny. Polityki historyczne w późnej nowoczesności”.

Pomóż nam nagłaśniać tematy ważne społecznie.
Twoja darowizna wesprze powstawanie naszych tekstów.

Wspieraj