Szybkość rozpadu Związku Radzieckiego i jego rozwiązanie w grudniu 1991 r. zaskoczyła niemal wszystkich obserwatorów. Z perspektywy czasu nie jest aż tak zdumiewająca, gdy znane są szczegóły wszystkich ruchów odśrodkowych. Reżim radziecki próbował je zamrozić, co udawało się jedynie częściowo. Mimo brutalnych represji wobec przejawów autonomicznej aktywności w sferze społecznej, kulturalnej, nie mówiąc o politycznej rozwijał się nie tylko ruch dysydencki, ale także niezależne inicjatywy podejmowane przez pojedyncze osoby.
We wrześniu 1985 r. zmarł w łagrze Wasyl Stus, najwybitniejszy poeta ukraiński drugiej połowy XX wieku. W tym samym roku Jurij Andruchowycz, Wiktor Neborak i Ołeksandr Irwaneć założyli grupę poetycką Bu-Ba-Bu. Totalitarnej ciągle grozie stwarzanej przez radziecki system przeciwstawili wolność wyobraźni i poczucia humoru. Nawet oni jednak nie mogli przewidzieć tego, co stało się w kwietniu 1986 r. Katastrofa elektrowni atomowej w Czarnobylu oraz sposób zarządzania kryzysem ostatecznie zdelegitymizowały reżim, odsłaniając jego zbrodniczą nieudolność nawet w obszarze techniki.
W takiej sytuacji program pierestrojki zainicjowany przez Michaiła Gorbaczowa zamiast przyczynić się do odzyskania legitymacji, przyspieszył jedynie rozkład. Próby siłowego powstrzymania aspiracji niepodległościowych – krwawe stłumienie demonstracji w kwietniu 1989 r. w Tbilisi, czy równie brutalna próba pacyfikacji Litwinów w styczniu 1991 r. – nie mogły już zatrzymać nabierającego energii procesu. Coraz istotniejsze stawało się pytanie, jaki będzie jego przebieg.
Nie miejsce tu na szczegółowe analizowanie historii, przywołałem kilka faktów pokazujących, że zarówno rozpad ZSRR, jak i niepodległość Ukrainy nie były czymś przypadkowym, nawet jeśli jeszcze w latach 80. XX wieku wydawały się wydarzeniami całkowicie nieprawdopodobnymi. Co ważniejsze, akt polityczny Rady Najwyższej z dnia 24 sierpnia 1991 r. stał faktem społecznym podczas referendum niepodległościowego 1 grudnia tego samego roku. Wzięło w nim udział 84,18 proc. uprawnionych do głosowana, 90 proc. głosowało za. W obwodzie donieckim za niepodległością oddano 77 proc. głosów, ba – nawet na Krymie za Ukrainą wypowiedziała się ponad połowa głosujących.
O ile niepodległość stała się faktem, to kształtowanie faktycznej suwerenności w wymiarze gospodarczym, militarnym, kulturowym, naukowym stało się nieustającym zadaniem i ciągłym wyzwaniem. Przypomina o tym konsekwentnie Władimir Putin, dla którego rozpad ZSRR był największą katastrofą w XX wieku. W odpowiedzi Putin rekonstruuje rosyjskie imperium i nie może pogodzić się z utratą Ukrainy jako „naturalnej” i niezbędnej dla powodzenia planu części imperialnej przestrzeni.
Wydawało się, że ów plan zmierza do założonego na Kremlu celu – prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz zrezygnował w listopadzie 2013 r. z podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Wybór się dokonał, Ukraina wyszła z dryfu „wielowektorowej” polityki zagranicznej stawiając na prorosyjskie rozstrzygnięcie neoimperialne. Okazało się jednak, że suweren – naród ukraiński miał inne zdanie. Euromajdan, zwany Rewolucją Godności, zmienił wszystko. Blisko czteromiesięczne trwanie ruchu do jego krwawego rozstrzygnięcia stało się procesem przyspieszonego opowiadania sobie i negocjowania politycznej tożsamości i podmiotowości pofragmentowanego, niezwykle złożonego społeczeństwa.
Zwieńczeniem tego procesu stało się ostateczne pożegnanie radzieckiej, kolonialnej symboliki – słynny „leninopad”, proces obalania pomników wodza Rewolucji Październikowej. Oczywiście proces ten nie mógł pozostać bez odpowiedzi Władimira Putina: aneksja Krymu i faktyczna wojna na wschodzie Ukrainy wiszą cieniem nad 30. rocznicą niepodległości. Niepodległości obronionej kosztem kilkunasty tysięcy ofiar wojny, setek tysięcy uchodźców z terenów okupowanych i naruszonej integralności terytorialnej. Wbrew propagandzie sączonej przez moskiewskie media, władzy w porewolucyjnym Kijowie nie objęli faszyści, a Ukraina nie jest państwem upadłym. To, że w ostatnich wyborach prezydenckich na najwyższe stanowisko w kraju wybrany został aktor Wołodymyr Zełeński jest na pewno ilustracją dekompozycji wcześniejszego systemu partyjnego i politycznego. Jednocześnie jednak wybór Zełeńskiego pokazuje, że Ukraina jest państwem demokratycznym, a decydujący głos mają wyborcy.
Od 30 lat Polskę i Ukrainę łączą, a czasem też dzielą relacje sąsiedzkie. Po 2014 r. ważnym ich wymiarem stała się imigracja zarobkowa z Ukrainy. Polska stała się najważniejszym adresem dla przybyszów z Ukrainy. Badanie „Polacy i Ukraińcy w codziennych kontaktach” przygotowane w połowie b.r. przez Kolegium Europy Wschodniej, Foreign Policy Council „Ukrainian Prism” oraz Fundację Friedricha Eberta pokazuje, że właśnie ten migracyjno-zarobkowy aspekt dominuje we wzajemnym postrzeganiu się Polaków i Ukraińców. Co ważniejsze, w postrzeganiu tym przeważają pozytywne emocje. Mniej pozytywny jest fakt, że mimo nie tylko geograficznej, ale także historycznej bliskości nie znamy kultury swoich sąsiadów, ani oni naszej.
Minęły czasy, kiedy Polska – najweselszy barak w obozie – promieniował kulturą popularną, a język polski był przepustką do przekładów niedostępnych książek i atrakcyjnych czasopism. „Czterej pancerni i pies” już nie łączą tak, jak łączyli starszych mieszkańców PRL i ZSRR. Dla Ukraińców najbardziej znaną postacią polskiej kultury jest Adam Mickiewicz wskazany przez 7,5 proc. respondentów, dla Polaków Taras Szewczenko, z 9 proc. wskazań. Aż 22 proc. Polaków twierdzi, że czerpie wiedzę o Ukrainie z książek, problem w tym, że książkę ukraińskiego autora w ciągu ostatnich trzech lat przeczytało zaledwie 2 proc., autorzy wskazani z imienia i nazwiska to Gogol i Oksana Zabużko. Ukraińcy mniej udają i tylko 3 proc. deklaruje sięganie do książek w poszukiwaniu wiedzy o Polsce, a najbardziej znani polscy autorzy to Henryk Sienkiewicz i Andrzej Sapkowski. Uogólnione wyniki robią słabe wrażenie, choć zapewne podobne pytanie dotyczące wzajemnej znajomości Polaków i Czechów lub Polaków i Niemców nie różniłoby się zasadniczo.
Ważniejsze, że w Polsce i Ukrainie istnieją osoby i środowiska głęboko zaangażowane we wzajemne poznanie, zrozumienie i relacje. Możemy się poznawać zarówno poprzez bezpośredni kontakt, jak i dobre przekłady literatury, sztukę, kino. Relacje i dialog polsko-ukraiński był też zawsze ważnym elementem misji Fundacji im. Stefana Batorego. Dlatego poprosiliśmy pięcioro autorów głęboko osadzonych w tematyce ukraińskiej i relacji polsko-ukraińskich o podzielenie się własną oceną 30-lecia ukraińskiej niepodległości. Już wkrótce przedstawimy eseje Adama Balcera, Izy Chruślińskiej, Pawła Kowala, Katarzyny Kwiatkowskiej-Moskalewicz i Tomasza Stryjka. Zapraszamy do lektury!
Edwin Bendyk – prezes Fundacji im. Stefana Batorego. Dziennikarz, publicysta i pisarz, do niedawna kierował działem naukowym tygodnika „Polityka”. Wykłada w Graduate School for Social Research PAN i Collegium Civitas, gdzie współtworzył Ośrodek Badań nad Przyszłością.