• Michał Matlak
28.08.2023

Spór o ukraińskie zboże – jakie są rzeczywiste polskie interesy?

Polski rząd zapomniał, że ukraiński czarnoziem to nie tylko element twórczości polskich romantyków, ale realność, którą trzeba wziąć pod uwagę, jeśli myśli się o integracji Ukrainy z Unią Europejską. Spór Polski z Ukrainą o eksport ukraińskich produktów rolnych jak w soczewce pokazuje wpływ myślenia populistycznego na polską politykę zagraniczną i szerzej - politykę europejską.

Polski rząd nie jest zainteresowany kompromisem (którym i tak zapewne ten spór się skończy), tylko przed wyborami chce zagrać rolę obrońcy interesów naszego kraju, grając przy okazji przeciw nim oraz przeciw wykrwawiającej się za własną i naszą wolność Ukrainie.

Źródło problemu zresztą częściowo znajduje się poza wojną. Cena zboża na światowych rynkach (wyznacznikiem jest giełda w Paryżu) jest bowiem niższa o ponad 40% niż w zeszłym roku ze względu na relatywnie wysoki poziom zbiorów.

Unia Europejska (a zatem także rządy krajów członkowskich) podjęły decyzję o zwolnieniu ukraińskich towarów z ceł w kwietniu 2022 roku, by pozwolić krajowi w stanie wojny obronić część swoich dochodów i częściowo zatrzymać zapaść budżetową. Mało kto dziś mówi, że tę decyzję na poziomie europejskim polski rząd poparł. A w głosowaniu w Parlamencie Europejskim poparli ją europosłowie PiS. To pokazuje, że problem, który już wtedy można było przewidzieć i podnieść w debacie, został całkowicie zlekceważony po to, by później zagrać nim politycznie. 15 kwietnia Jarosław Kaczyński na konwencji PiS ogłosił zakaz importu produktów rolnych z Ukrainy do Polski, nie ostrzegając o tym strony ukraińskiej, ani instytucji europejskich (a przypomnijmy, że Janusz Wojciechowski z PiS jest unijnym komisarzem ds. rolnictwa – on planuje wszystkie unijne decyzje związane z tym obszarem).

Jarosław Kaczyński tym samym podważył unijną decyzję o zniesieniu ceł na produkty rolne z Ukrainy. Polska nie była w tej decyzji osamotniona, podobne  podjęły Słowacja, Węgry, Rumunia i Bułgaria, a Komisja Europejska zaproponowała, by do 15 września faktycznie zakazać importu ukraińskich produktów do tych pięciu państw, ale zezwolić na ich tranzyt do innych krajów. Polski rząd, nie bawiąc się w zakulisowe działania, publicznie ogłosił, że jednostronnie zakaże importu ukraińskich produktów rolnych po 15 września, nawet jeśli Komisja Europejska nie przedłuży zakazu. Od tego czasu mamy do czynienia z medialnymi przepychankami polskich i ukraińskich polityków i obserwatorów, które z pewnością cieszą Kreml.

Mówimy  o problemie, w sprawie którego na krótszą i dłuższą metę można znaleźć kompromis. Pokazała to umowa między Rumunią a Ukrainą w sprawie zwiększania transportu ukraińskich produktów rolnych przez port w Konstancy oraz Kanał Suliński. Wspólna praca obu rządów jest dobrym przykładem dla Polski pod warunkiem, że nasze władze zrezygnują z czynienia Ukrainy zakładnikiem w kampanii wyborczej.

Rząd PiS w sprawach ukraińskich ma wiarygodność mniejszą niż mógł mieć, bo stosunki między naszymi krajami były na granicy zamrożenia do czasu, gdy pełnoskalowa rosyjska inwazja stała się faktem. Dość powiedzieć, ze premier Morawiecki pojawił się w Ukrainie dopiero po pięciu latach premierostwa, gdy miał już informację o wysokim prawdopodobieństwie inwazji (premier Szydło nie pojechała do Kijowa ani razu). Po inwazji zachowanie rządu jest godne pochwały, ale ostatnie przepychanki są zwiastunem możliwej zmiany linii w tej sprawie.

Jest jednak jeden bardziej ogólny wniosek z tej awantury. To powinien być sygnał do przeprojektowania polskiego sektora rolnego w obliczu wstąpienia Ukrainy do Unii Europejskiej. To wielkie wyzwanie i zadanie dla kolejnych polskich rządów i polskiego rolnictwa. Konkurowanie z ukraińskim czarnoziemem będzie bardzo trudne i powinniśmy w związku z tym przyjrzeć się doświadczeniom krajów Europy Zachodniej, które nierzadko musiały zmienić charakter swego rolnictwa, by przetrwało ono pojawienie się konkurencyjnych produktów przede wszystkim z Polski.

Co więcej, włączenie Ukrainy do krwiobiegu europejskiego będzie wymagało wielkich i długofalowych zmian nie tylko w Ukrainie, ale też w Unii. Wspólna Polityka Rolna to tylko jeden aspekt. Polityka spójności, polityka energetyczna, nie wspominając o polityce zagranicznej i bezpieczeństwa, to kolejne obszary wymagające zmian. To wielkie zadanie, nad którym pracować będą instytucje europejskie,  a Polska powinna pełnić w tej refleksji znaczącą rolę.

 

Dr Michał Matlak – doradca w Parlamencie Europejskim, redaktor prowadzący „Review of Democracy”, związany z Europejskim Centrum Badań Ustrojowych Uniwersytetu Łódzkiego.

Pomóż nam nagłaśniać tematy ważne społecznie.
Twoja darowizna wesprze powstawanie naszych tekstów.

Wspieraj