Wypowiedzi przedstawicieli rządu często podnoszą ciśnienie skuteczniej niż mocne espresso. Tak było również w przypadku słów wiceministra finansów Mariana Banasia, cytowanych przez PAP. Minister pouczył samorządy, że: „Jeżeli jakiś samorząd chce rekompensować wstecznie wynagrodzenie potrącone za okres strajku, to jest to niezgodne z obowiązującymi przepisami. Nie ma możliwości ani wstecznie, ani następczo zapłacić za czas strajku”. Te słowa zabrzmiały tak dobitnie i jednoznacznie, że niezorientowany obserwator mógłby dojść do wniosku, że w naszym systemie prawnym ministrowie wyposażeni są w kompetencje do wydawania wiążących i powszechnie obowiązujących interpretacji przepisów prawa.
Minister się jednak zagalopował. Niewątpliwie oparł swoje stanowisko na bardzo literalnej i nadmiernie uproszczonej wykładni art. 23 ust. 2 ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych, który przewiduje, że: „W okresie strajku zorganizowanego zgodnie z przepisami ustawy pracownik zachowuje prawo do świadczeń z ubezpieczenia społecznego oraz uprawnień ze stosunku pracy, z wyjątkiem prawa do wynagrodzenia.”
Z tego przepisu nie wynika jednak – jak chciałby rząd – zakaz wypłacenia wynagrodzenia za okres strajku. Uniemożliwia on jedynie pracownikom żądanie wypłaty pensji za ten okres. Praktyka orzecznicza Sądu Najwyższego oraz liczne głosy w literaturze pracowniczej wskazują jasną ścieżkę, z której skorzystać mogą samorządy chcące wypłacać nauczycielom wynagrodzenia za okres strajku. Podstawą prawną będą tzw. porozumienia postrajkowe, które na zakończenie sporu będą zawierane przez dyrektorów placówek oświatowych z organizacjami związkowymi (szczegółowa analiza w naszej opinii). Samorządy nie muszą więc szukać alternatywnych dróg w celu zabezpieczenia nauczycieli przed negatywnymi konsekwencjami finansowymi strajku, na przykład wypłacając im zwiększone nagrody.
W całej sprawie jest jeszcze jeden ważny wątek. Otóż sposób komunikowania się rządu z samorządem w tej sprawie jest nie do zaakceptowania. Stanowisko MF jest niedopuszczalne w państwie, które respektuje konstytucyjną zasadę, że samorządy działają samodzielnie, we własnym imieniu i na własną odpowiedzialność. Administracja rządowa (wojewodowie, regionalne izby obrachunkowe) dysponuje rozmaitymi kompetencjami nadzorczymi wobec samorządów, ale nie mieszczą się wśród nich próby sterowania czy wręcz wymuszania określonych działań ze strony samorządów.
Jest natomiast w systemie edukacji obszar, który wymaga pilnej interwencji ze strony centrum. To pogłębiający się problem niedofinansowania oświaty. Władza centralna nie wywiązuje się z konstytucyjnego obowiązku zapewnienia samorządom środków adekwatnych do skali zadań, a sytuacja z roku na rok zdaje się pogarszać. Według danych Związku Miast Polskich subwencja oświatowa wystarcza dziś jedynie na pokrycie 85% wydatków na wynagrodzenia w oświacie, nie wspominając o innych wydatkach. Te wyliczenia nie spotkały się dotychczas z rzetelną odpowiedzią administracji rządowej. W takiej sytuacji przyzwoitość nakazywałby powściągliwość w pouczaniu samorządów.
Ekspertyza: Czy samorządy mogą wypłacać nauczycielom wynagrodzenia za czas strajku?