• Dawid Sześciło
25.01.2021

Rządowy Fundusz Inwestycji Lokalnych – bardziej dla swoich niż według potrzeb

Czy moja gmina ma szansę na dotację z Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych? Patrząc na wyniki podziału tych środków dokonanego w połowie grudnia okazuje się, że tak, ale pod jednym z trzech warunków: (1) moja gmina leży w okręgu wyborczym Premiera; (2) w moim mieście rządzi prezydent z PiS; (3) moja gmina i województwo głosuje w wyborach na rządzący obóz. Najlepiej jeśli wszystkie warunki spełnione są łącznie.


Zarówno analiza przygotowana przez profesorów Pawła Swianiewicza i Jarosława Flisa, jak opracowanie zespołu pod kierownictwem niżej podpisanego prowadzą do podobnych wniosków. Wyniki podziału pandemicznego Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych niepokojąco zbiegają się z barwami politycznym samorządu. Na więcej, a nawet znacznie więcej, mogą liczyć samorządy bliższe PiS.


Pomóż nam nagłaśniać tematy ważne społecznie. Twoja darowizna wesprze powstawanie naszych tekstów >>> WPŁACAM


Samorządy musiały długo czekać na realne wsparcie finansowe w związku z pandemią. Tymczasem uderzyła ona w finanse lokalne i regionalne równie mocno, jak w budżet państwa. Najbardziej skutki pandemii odczuły budżety większych miast (miast na prawach powiatu), gdzie obok spadku dochodów z podatków centralnych (PIT i CIT) załamały się też wpływy z podatku od nieruchomości, najmu lokali komunalnych, czy biletów w komunikacji publicznej. Jednocześnie to te miasta musiały się najbardziej zaangażować finansowo choćby we wsparcie przedsiębiorców z powodu lockdownu.

W innych państwach europejskich wsparcie przyszło szybko i w bardzo konkretnej formie specjalnych subwencji rekompensujących samorządom utracone wpływy (Wielka Brytania, Szwecja, Finlandia, Czechy). Nie były to dotacje dzielone arbitralną decyzją rządu, ale pieniądze trafiające do samorządów według obiektywnych kryteriów, takich jak poziom spadku dochodów czy liczba ludności. Polski rząd, choć na mniejszą skalę finansową (6 mld zł), początkowo poszedł podobną drogą przyznając dotację wszystkim gminom i powiatom w oparciu o algorytm uwzględniający sytuację finansową samorządów, wielkość planowanych wydatków inwestycyjnych oraz liczbę ludności.

Zaraz potem jednak do pandemicznego wsparcia samorządów wkroczyła polityka. Drugie sześć miliardów (ostatecznie 4,35 mld zł) miała podzielić powołana przy premierze komisja na podstawie oceny wniosków samorządów o udzielenie wsparcia konkretnych inwestycji. Już sama idea decydowania przez rząd o konkretnych inwestycjach lokalnych była osobliwa, jak na państwo formalnie zdecentralizowane i wierne zasadzie pomocniczości. Jej realizacja tylko potwierdziła wątpliwości.

Samorządy zgłosiły w sumie ponad 10 tysięcy projektów inwestycyjnych. Przepisy dotyczące konkursu dotacyjnego nie przewidywały jednak żadnej procedury szczegółowej oceny projektów, ani nie nakładały obowiązku uzasadnienia dokonanego wyboru. Komisja oceniająca miała jedynie „wziąć pod uwagę” kilka bardzo ogólnikowych czynników (np. kompleksowość planowanej inwestycji). Jak wykazała kontrola poselska grupy parlamentarzystów Koalicji Obywatelskiej, Komisja nie odbyła ani jednego posiedzenia, a jedynie w  trybie obiegowym formalnie zatwierdziła rekomendacje dotyczące finansowania opracowane przez niewskazanych z imienia i nazwiska pracowników Kancelarii Premiera. To nie zapowiadało rzetelnej i obiektywnej oceny wniosków. I rzeczywiście, obawy, że podziału dotacji dokonano według kryteriów politycznych zdają się potwierdzać.

Sposób podziału owych 4,35 miliarda złotych można analizować na wiele sposobów. Zacznijmy od poziomu ogólnego rozdziału funduszy pomiędzy województwa, tj. na wszystkie samorządy danego regionu. To o tyle interesujące, że – patrząc na wyniki wyborów do sejmików województw – Polska podzielona jest dokładnie „pół na pół”. W ośmiu województwach dominuje PiS i w ośmiu opozycja. Jak się okazuje, ten podział niemal idealnie nakłada się na ranking beneficjentów Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych w przeliczeniu na mieszkańca. Województwa rządzone przez PiS okupują pierwszych siedem miejsc tego rankingu. Jedynie Dolny Śląsk (rządzony przez koalicję z udziałem PiS) dał się wyprzedzić zachodniopomorskiemu. Bank rozbiło Podkarpacie, do którego – w  przeliczeniu na mieszkańca – trafiło trzy razy więcej pieniędzy niż do ostatniej w rankingu Wielkopolski.

Jeszcze mocniej zależność między barwą polityczną województwa a efektem starań o dotacje widać, gdy weźmiemy pod uwagę wielkość środków uzyskanych przez samorządy wojewódzkie (bez gmin i powiatów danego województwa). 90 procent pieniędzy trafiło do samorządów regionalnych kontrolowanych przez PiS.

Zejdźmy niżej. Skoro pandemia najbardziej uderzyła w finanse miast na prawach powiatu, należało oczekiwać, że uzyskają one najwięcej wsparcia. Tak się nie stało. Choć mieszka w nich blisko 1/3 ludności Polski, to uzyskały one sporo poniżej 1/10 całkowitej alokacji funduszu na gminy i powiaty. Bez dotacji musiała się obejść  ponad połowa miast, w tym większość miast wojewódzkich, włączając Wrocław, Gdańsk, Kraków, Poznań, Lublin, Rzeszów, Białystok oraz Warszawa (wnioskowała o 1,2 mld zł). Są jednak wśród miast na prawach powiatu i wygrani. Pokaźne dotacje otrzymały jedyne dwa miasta w tej grupie, rządzone przez prezydentów z ramienia PiS – Chełm i Zamość.

Co jednak najciekawsze, to historia „szczęśliwej siódemki”. To miasta z okręgu wyborczego Premiera Mateusza Morawieckiego, czyli głównego decydenta w sprawie (Piekary Śląskie, Ruda Śląska, Mysłowice, Świętochłowice, Tychy, Katowice oraz Siemianowice Śląskie). Choć mieszka w nich tylko 6,5 proc. ludności wszystkich miast na prawach powiatu, to zgarnęły one ponad 1/3 środków, które przypadły tej grupie samorządów.  W pierwszej dziesiątce miast na prawach powiatu z najwyższymi dotacjami, połowa to miasta z premierowskiego okręgu wyborczego. W tym okręgu dotacji nie otrzymał jedynie Chorzów, którego cechą charakterystyczną jest prezydent miasta wywodzący się z Platformy Obywatelskiej. Okazuje się więc, że prawdziwym magnesem przyciągającym pieniądze z funduszu nie jest tylko sprzyjanie PiS, ale także bardziej osobiste sprzyjanie bezpośredniemu decydentowi w sprawie funduszu. Czy da się znaleźć bardziej wymowny, podręcznikowy wręcz przykład klientelizmu?

Polityka zawędrowała także do mniejszych gmin. W przeliczeniu na mieszkańca sto gmin, gdzie najwyższe poparcie w drugiej turze wyborów prezydenckich uzyskał Andrzej Duda, uzyskało ponad trzy razy wyższe dotacje, niż „top 100” gmin głosujących na Rafała Trzaskowskiego.

Po Funduszu Dróg Samorządowych, gdzie również obserwowano zależność między polityczną barwą samorządu a efektami w staraniach o dotacje, Rządowy Fundusz Inwestycji Lokalnych stał się kolejnym wehikułem klientelizmu w relacjach rząd – samorząd. Jest on wręcz znakiem rozpoznawczym podejścia PiS do wspólnot lokalnych i regionalnych na zasadzie „pieniądze za polityczną lojalność”. Trudno więc pocieszać się, że do tej pory władza nie przeprowadziła zamachu na ustrojowe podstawy samorządu, skoro kolejne arbitralnie dzielone centralne fundusze pogłębiają uzależnienie samorządów od partii rządzącej.


Podobał Ci się ten tekst? Przekaż darowiznę i pomóż nam działać >>> WPŁACAM

Pomóż nam nagłaśniać tematy ważne społecznie.
Twoja darowizna wesprze powstawanie naszych tekstów.

Wspieraj