• Urszula Schwarzenberg-Czerny
23.09.2022

Polacy popierają atom. Ale to teraz nic nie zmieni

Pozytywny stosunek Polaków do korzystania z energii atomowej utrzymuje się na wysokim poziomie. W 2016 roku było to 61 proc. społeczeństwa, teraz – 64 proc. Przyczyną takiego nastawienia jest obecnie wzrost cen i chęć pełnego uniezależnienia się energetycznego od Rosji. Niemniej, podnoszenie tematu elektrowni atomowych, jako rozwiązania na już, nie ma sensu. Musi minąć kilkanaście lat, zanim Polska będzie mogła włączyć reaktory.

Mimo pozytywnego stosunku do atomu niewiele osób w Polsce chce mieszkać obok elektrowni atomowych – na „nie” jest ponad 60 proc. badanych latem przez ARC Rynek i Opinia. Takie nastawienie utrzymuje się od lat, co CBOS w analizie własnych wieloletnich sondaży uznał nawet za jeden ze „stałych wskaźników poziomu obaw związanych z energetyką jądrową”. Obecne wydarzenia w Ukrainie takich obaw nie zmniejszą. Zaporoska elektrownia atomowa pod koniec lata była ostrzeliwana, nawet pomimo obecności na miejscu inspektorów Organizacji Narodów Zjednoczonych. Jednak Rosjanie nie uderzali w reaktory, bo zostały zaprojektowane tak, by przetrwać nawet katastrofę lotniczą. Nie kierowali również pocisków w składy odpadów atomowych, które takiej ochrony już nie mają. Zniszczyli za to ostatnią linię wysokiego napięcia, która dostarczała prąd do chłodzenia reaktorów. Zmusili tym samym pracowników elektrowni do korzystania z linii rezerwowej o niskim napięciu, a potem do kompletnego wyłączenia reaktorów, wokół których nadal toczą się walki. Było to działanie celowe, prowadzące do paraliżu życia w regionie i do zwiększenia przewidywanych powojennych kosztów odbudowy Ukrainy. Wpisało się ono też w groźbę Putina, którą wyartykułował kilka dni temu, o niszczeniu ukraińskiej infrastruktury krytycznej.

Polacy odczuwają również wojenne reperkusje dotykające unijną energetykę. Powszechne zrozumienie, jak ważne jest uniezależnienie się energetyczne od Rosji i lęk przed wysokimi cenami energii wiązane jest z wysokim poparciem dla elektrowni atomowej w Polsce (64 proc. za ARC Rynek i Opinia). Działania Putina mogą być równie mocnym argumentem za zmianą polityki energetycznej, co unijne cele klimatyczne oraz analizy naukowe postępującej katastrofy klimatycznej. „Dodatkowo w Polsce słabnie pamięć o katastrofie w Czarnobylu i zmienia się postrzeganie tej katastrofy, która dla wielu przez lata była czynnikiem zniechęcającym do energetyki atomowej” – ocenia w komentarzu do badania dr Adam Czarnecki z ARC Rynek i Opinia.

Jednak nastawienie proatomowe nie jest czymś nowym. W 2016 roku w badaniu CBOS za budową elektrowni atomowej było 61 proc. badanych (znaczącą różnicę widać za to w badaniach sprzed blisko dwóch dekad, w 2006 roku przeciwnych atomowi było 56 proc. obywateli). Zatem samo poparcie dla atomu utrzymuje się na podobnym poziomie od kilku lat, co oznacza, że nie jest ono powiązane wyłącznie z obecnym szantażem energetycznym Rosji. Chodzi tu także o powszechne zrozumienie, że konieczna jest rezygnacja z węgla jako wysokoemisyjnego źródła energii. Jest ono niezmiennie obecne w sondażach opinii z kilku ostatnich lat. Z nowych badań Centrum Badawczo-Rozwojowego Biostat, przeprowadzonych dla portalu regionalnego Śląski Biznes, wynika, że Polacy mimo wojny nadal chcą odejścia od węgla (54,9 proc. badanych). Różnią się tylko w oczekiwaniach, jak szybko i w jaki sposób ma się zmienić miks energetyczny. Popierają przejście na odnawialne źródła energii (21 proc.), albo OZE w miksie z atomem (również 21 proc.). 17,3 proc. Polaków opowiada się za utrzymaniem węgla do czasu uruchomienia w Polsce elektrowni atomowych.

Różnice w przekonaniach jak szybko i w jaki sposób odejść od węgla, mają niemałe znaczenie. Jednak More in Common w niedawnym badaniu świadomości klimatycznej Polaków uzyskał trochę inne wyniki, kiedy zapytano tylko o stosunek do atomu. Z opinią, że atom to źródło taniej i bezpiecznej energii zgodziło się 49 proc. badanych. Aż 35 proc. utrzymuje, że rozwój energii atomowej jest ryzykowny, bo koszty mogą się okazać zbyt duże i narazimy się na ryzyko katastrofy. Zatem z tych badań można wyciągnąć wniosek, że nawet osoby, które od lat deklarują w badaniach poparcie dla budowy elektrowni atomowych (64 proc. w 2022, 61 proc. w 2016), nadal mogą równocześnie obawiać się tego rozwiązania. To oznaczałoby, że ludziom potrzebny jest w Polsce powszechny dostęp do konkretnych informacji i realnych perspektyw na rozwój energetyki. Choć ten rodzaj energii może być wytwarzany bezpiecznie (gdy państwo działa stabilnie, a przemysł ma dobre warunki rozwoju), to obecnie w Polsce – ze względu na wewnętrzne i zewnętrzne czynniki –  te warunki są trudne do spełnienia. Podobnie jest w innych krajach: działania wojenne, problemy ekonomiczne i kataklizmy powiązane z kryzysem klimatycznym zwiększają ryzyko dla nowych i funkcjonujących od dawna projektów atomowych.

Istotne jest też to, że w polskich badaniach poparcie dla energetyki jądrowej najwyższe jest wśród osób w wieku 45-65 lat, a najniższe wśród młodych (18-24 lata). Ma to niemałe znaczenie, jeżeli weźmiemy pod uwagę postrzeganie przewidywanej perspektywy czasowej dla czerpania prądu z energii atomowej. 9 proc. badanych przez More in Common zakłada, że to będzie tylko 5 lat. 25 proc. badanych typuje 10 lat i kolejne 25 proc. 20 lat. Realne kalkulacje pokazują, że włączenie w Polsce pierwszego dużego reaktora jądrowego to minimum 15 lat. Aby zmiana odpowiadała potrzebom energetycznym kraju (10 tys. MW dyspozycyjnych mocy wytwórczych do 2030 roku) musielibyśmy zainwestować 400 miliardów złotych w budowę dużych elektrowni atomowych. Małe reaktory jądrowe mogą pojawić się najwcześniej ok. roku 2060, tyle że na razie nie są powszechną technologią, a energia w nich produkowana jest o 30 proc. droższa niż ta z dużych jednostek. Nie ma pewności, czy będziemy mieć w Polsce na to środki.

Nie mówimy też powszechnie o problemach z przesyłem energii, które dotyczyłyby nie tylko energii atomowej, ale także odnawialnych źródeł energii. Miałoby więc znaczenie, gdybyśmy korzystali równocześnie z obu technologii. Nie mamy i przez najbliższe kilkanaście lat nie wybudujemy stabilnej infrastruktury przesyłowej biegnącej z północy na południe kraju. Co oznacza, że nawet jeżeli wybudujemy do 2030 planowane morskie farmy wiatrowe o mocy 6 tys. MW (zgodnie z Polityką energetyczną Polski do 2040), to nie będziemy mieli jak tej energii przesłać na południe, gdzie – ze względu na koncentrację przemysłu – znajduje się większość jej odbiorców. Według państwowej polityki w 2030 mamy osiągnąć co najmniej 23 proc. udziału OZE w wytwarzaniu energii elektrycznej, ale dopuszcza się w niej nadal 56 proc. udziału węgla. W Polsce rozwojowi energetyki odnawialnej na poziomie lokalnym przeszkadza również brak regulacji prawnych i trudności proceduralne dla firm. Może obecna sytuacja geopolityczna wymusi w tym aspekcie zmianę.

W Polsce toczy się oddolna rewolucja energetyczna, ludzie sami inwestują w instalacje fotowoltaiczne. Niestety, to nie wystarczy, by zagwarantować bezpieczeństwo energetyczne całego kraju. Prawdopodobnie nie uda nam się zapewnić 10 tys. MW wolnych mocy wytwórczych w ciągu 10 lat, co oznacza, że będziemy mierzyć się z problemami ze stabilną dostawą prądu.

Przemiana miksu energetycznego musi w Polsce nadal postępować. Powinniśmy prowadzić transformację społeczną rejonów górniczych i odchodzić od węgla, by utrzymać cele klimatyczne polityki unijnej i nie dopuścić do podniesienia globalnego ocieplenia powyżej 1,5 stopnia, choć cel, by do 2030 roku większość wykorzystywanej w kraju energii nie pochodziła z węgla, wydaje się trudny do osiągnięcia. Badania społeczne dotyczące atomu wskazują równocześnie na duże zainteresowanie bezpieczeństwem energetycznym w Polsce. Powinno to mieć przełożenie na rozmowy o tym, jak bardzo wielowątkowa jest obecna sytuacja i co w Polsce jest osiągalne. Ważne, by zainteresowanie atomem, rozwiązaniem tak odległym w czasie, nie zdominowało naprawdę palących zagadnień w debacie publicznej.


Urszula Schwarzenberg-Czerny – dziennikarka niezależna, przez wiele lat związana z  tygodnikiem „Polityka”. Współpracuje z niemieckimi instytucjami w Polsce przy tematach związanych z kryzysem klimatycznym i z nowymi technologiami.

 

 

Pomóż nam nagłaśniać tematy ważne społecznie.
Twoja darowizna wesprze powstawanie naszych tekstów.

Wspieraj