Po 10 latach zaryzykowałabym tezę, że Partnerstwo Wschodnie to najefektywniejsza z unijnych polityk skierowanych do krajów sąsiedzkich, które nie mają perspektyw członkowskich. Europa Wschodnia nie jest tam, gdzie widzieliśmy ją w marzeniach (czyli w UE), ale dzięki Partnerstwu jest ruch bezwizowy, są bardzo ambitne umowy polityczne i gospodarcze. Jest też wspólna platforma dla działań obywatelskich.
Partnerstwo Wschodnie to także bezdyskusyjnie jedno z ważniejszych osiągnięć 15 lat naszego członkostwa w UE. Należy ono do tych nielicznych inicjatyw, które pozwalają nam mówić o naszej obecności w Unii nie w kategoriach tego ile zyskaliśmy (pieniędzy, kilometrów dróg, wzrostu gospodarczego, inwestycji), ale co sami do Wspólnoty wnieśliśmy. Partnerstwo przyczyniło się do reorientacji myślenia „starej” Unii o Europie. Takie kraje jak Francja, Hiszpania, a nawet Niemcy dostrzegły, że na wschodzie starego kontynentu jest nie tylko Rosja, a europejscy sąsiedzi UE to nie tylko Norwegia czy Szwajcaria.
Smutne jest natomiast to, w jak małym stopniu odnotowujemy ten sukces w kraju i promujemy w UE. W 10. rocznicę nie ma szczytu Partnerstwa, choć zgodnie z kalendarzem tej inicjatywy wypada on właśnie na bieżący rok. Zabrakło niestety gospodarza politycznego do jego organizacji.
7 maja odbyła się w Warszawie debata poświęcona Partnerstwu Wschodniemu z udziałem Prezydentów Polski i Gruzji. To dobrze, szkoda jednak, że była ona zamknięta w murach Belwederu, tym samym niedostępna dla szerszej publiczności. W mediach zaś panuje na temat rocznicy porażająca cisza.
Dlaczego tak się dzieje? Powodów jest wiele. Ale jeden wydaje się kluczowy: jesteśmy coraz bardziej pochłonięci wyłącznie własnym podwórkiem. Co gorsza, myślimy o tym podwórku w coraz bardziej egoistyczny i coraz bardziej doraźny sposób. A unijna polityka wschodnia to wieloletnia inwestycja polityczna, społeczna i geostrategiczna.
Wschód to w Unii nasza specjalność i nasza odpowiedzialność. Polityki wschodniej nie możemy prowadzić sami, ale bez nas nie poprowadzi jej we Wspólnocie nikt. Jak pokazuje brak szczytu Partnerstwa Wschodniego, nas ta polityka może przez chwilę toczyć się siłą bezwładu, nie będzie jednak ani odnawiana, ani wzmacniana. I nie powinniśmy się łudzić – tej energii nie starczy już na długo.