• Pauluk Bykouski
14.08.2020

Kryzys polityczny i społeczne przebudzenie Białorusi

Obecnie na Białorusi doszło do najwyższego stopnia kryzysu politycznego, jeśli nie zupełnej zapaści w przestrzeni politycznej. Społeczeństwo jest przekonane, że wybory zostały sfałszowane, a w zwycięstwo Alaksandra Łukaszenki na fali obecnych wydarzeń mało kto wierzy. Czy wybory wygrała Swiatłana Cichanouska – to pytanie pozostaje kwestią sporną nawet dla zwolenników przemian.

Postulat wysunięty przez wszystkich alternatywnych kandydatów, aby przeliczyć karty do głosowania (w zdecydowanej większości obwodowe komisje wyborcze nawet nie wywieszały protokołów z wynikami głosowania) może być jednym z kierunków poszukiwania wyjścia z tej sytuacji. Prawdopodobnie może dość do powtórzenia głosowania albo powtórnych wyborów – niekoniecznie zgodnie z zapisami obecnego Kodeksu Wyborczego, bo niezgodny z prawem był już sam fakt, że obserwatorów nie dopuszczano do obserwacji wyborów. Innym wyjściem może być wprowadzenie stanu nadzwyczajnego, co i tak oznaczałoby jedynie odłożenie w czasie rozwiązania problemu legitymizacji pozostającego u władzy reżimu. Sytuacja stanie się mniej więcej przewidywalna w połowie sierpnia.

fot. Pauluk Bykouski

Kryzys polityczny w Białorusi zaczął się jeszcze przed początkiem głosowania w wyborach prezydenckich. Świadczyło o tym wzmocnienie sektora siłowego w strukturach rządu i zmiana na stanowisku premiera – finansistę Siarhieja Rumasa zastąpił związany ze strukturami siłowymi Raman Hałouczenka, a także fala aresztowań aktywistów politycznych i blogerów, jak również „kandydata nadziei”, byłego bankiera Wiktara Babaryki. Niedopuszczenie niezależnych obserwatorów do obserwacji wyborów, odłączenie Internetu, a potem także czynne zastosowanie granatów błyskowo-hukowych, kul gumowych i armatek wodnych przeciwko pokojowym demonstrantom w Mińsku i 33 miastach Białorusi było już otwartym zburzeniem fasady demokracji.


Podobają ci się nasze teksty? Wesprzyj ich powstawanie >>> WSPIERAJ


Trudno ocenić skalę protestów, oprócz ich geografii i liczby zatrzymanych. Na dzień 13 sierpnia przez machinę więzienną w dniach 9–12 sierpnia tylko według danych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Białorusi przewinęło się 6,5 tysiąca osób. MSW informuje o zmniejszającej się dynamice protestów (3000 zatrzymanych pierwszej nocy, 2000 – drugiej, 1000 – trzeciej i 700 osób – czwartej nocy). Tych liczb jednak nie można uznać za dostateczny dowód, bo kiedy 12 i 13 sierpnia zaczęto wypuszczać zatrzymanych, okazało się, że wszystkie areszty były przepełnione.

Jeśli chodzi o geografię protestów, dwie trzecie pierwszych aresztowań miało miejsce w regionach, co dowodzi, że protest przestał się skupiać przede wszystkim w stolicy (wcześniej mieszkańcy regionów jeździli na demonstracje do Mińska), ale zapuścił korzenie lokalnie. To zjawisko przypomina sytuację początku lat 90., choć na razie na mniejszą skalę.

Polityczną rolę obecnych protestów ulicznych na razie trudno ocenić z powodu ich żywiołowości. Większość uczestników powzięła spontaniczną decyzję o uczestnictwie w proteście, albo odpowiedziała na apel blogera Sciapana Puciły, który z Warszawy prowadzi popularny kanał Nexta na Telegramie i YouTubie. Odpowiedzialności za protesty nie wzięła na siebie żadna siła polityczna ani żaden kandydat na prezydenta.

Swiatłana Cichanouska 10 sierpnia potępiła przemoc wobec pokojowych demonstrantów, ale odmówiła dołączenia się do protestów, a potem, jak okazało się 11 sierpnia, opuściła kraj. „Mówiliśmy, że u nas każdy człowiek sam broni swojego głosu” – powiedziała przedtem. Rola Cichanouskiej ważna jest z tego względu, że zdołała ona stać się symbolem protestu i od razu wprost informuje, że jej rola sprowadziłaby się do prezydenta technicznego, który otworzyłby więzienia i umożliwił przeprowadzenie wolnych wyborów prezydenckich. Nie jest politykiem, lecz gospodynią domową, od której nikt właściwie nie oczekuje działań politycznych. Swiatłana Cichanouska zrobiła coś w rodzaju „zakupu impulsowego” – wysunęła swoją kandydaturę dlatego, że z przyczyn formalnych nie mógł tego zrobić jej mąż, bloger Siarhiej Cichanouski.  Co prawda na razie mamy niewiele informacji o Cichanouskich. Wiadomo z pewnością, że wiosną 2019 r., kiedy na Białorusi trwały rozmowy, czy przeprowadzić wybory parlamentarne, czy prezydenckie, Cichanouski założył wideoblog „Strana dla żyzni” („Kraj do życia”), na którym udzielał głosu biednym i pokrzywdzonym ludziom na białoruskiej prowincji, którzy w najśmielszych marzeniach nie spodziewali się, że ktoś zwróci na nich uwagę. Ci ludzie stali się główną siłą, która doprowadziła do powstawania długich kolejek chętnych, aby podpisać się pod kandydaturą Cichanouskiej, a potem przychodzili na przedwyborcze spotkania. Być może nawet nie zdawali sobie sprawy z tego, że napędzają akcję polityczną, ale to właśnie świadczyło o przebudzeniu białoruskiego społeczeństwa.

Zamiar kandydowania byłego bankiera Wiktara Babaryki oraz byłego urzędnika i dyplomaty Waleryja Capkały obudził nadzieje innej części społeczeństwa – klasy średniej, pracowników kultury, być może części elity rządzącej. Obydwaj pretendenci od razu dystansowali się od „starej opozycji” i oświadczyli, że będą walczyć o władzę wyłącznie w granicach procedury przewidzianej w Kodeksie Wyborczym, „co nie podlega represjom, ponieważ nie łamiemy prawa”.

Ci ludzie nie interesowali się wcześniej aktywną polityką i popełnili liczne błędy neofitów w procedurach kampanii wyborczej. Nie one stały się zresztą powodem odmowy rejestracji.

Cichanouska tymczasem została zarejestrowana jako kandydatka, ponieważ władze sądziły, że skoro jej mąż znajduje się za kratami, a ona faktycznie nie ma sztabu wyborczego, to okaże się nieszkodliwa. Sztab Wiktora Babaryki zaproponował jednak Cichanouskiej swoją infrastrukturę, a z częścią sztabu swojego męża dołączyła Weranika Capkała. W rezultacie powstał symbol „Trzech kobiet przeciwko Łukaszence”. Władze popełniły błąd. Gdyby zarejestrowały kandydaturę Cichanouskiej, Babaryki i Capkały, raczej nie zdołaliby oni nawiązać współpracy. Na wiec „grubej ryby” Babaryki raczej nie przyszłaby prowincjonalna biedota, która wcześniej włączała się tylko do protestów przeciwko „ustawie o darmozjadach”, a nie do właściwych akcji politycznych. Ale i „klasa kreatywna” nie poszłaby za „dresiarzami” i „ziomkami”, z którymi wielu z nich utożsamia nie tylko uczestników protestów w regionach, ale i samego Siarhieja Cichanouskiego. W ten sposób reżim Łukaszenki sam sobie ulepił zbiorowego przeciwnika.

Jeszcze przed wyborami służby odizolowały charyzmatycznych polityków, takich jak Mikołaj Statkiewicz i Paweł Siewiaryniec, a także popularnych blogerów politycznych, aby zapobiec protestom ulicznym. Obecnie jednak nie ma ani sztabu, ani organizatorów protestów, których można by aresztować. Protest staje się niesterowalny. Rozszerzył się nawet na załogi pracownicze i chociaż mamy sprzeczne informacje na temat strajków, z całą pewnością odbywają się zebrania załóg pracowniczych w dużych zakładach pracy, na których ludzie domagają się zatrzymania terroru. Znamienne, że z telewizji państwowej zwolniła się cała grupa gwiazd, a znani aktorzy, sportowcy, przedsiębiorcy i inni liderzy opinii publicznej występują z publicznymi apelami o zaprzestanie przemocy. Niektórzy z nich oznajmiają, że Łukaszenka nie jest już prezydentem Białorusi, a większość po prostu wzywa do uspokojenia sytuacji, zakończenia przemocy wobec zwykłych obywateli i zagwarantowania bezpieczeństwa na ulicach.

Z udziałem Cichanouskiej doszło do załamania systemu falsyfikacji i przebudzenia białoruskiego społeczeństwa. A jaką rolę odegrała „stara opozycja”? Wyraźnie widać, że żaden z alternatywnych kandydatów w tych wyborach nie opowiadał się za kierunkiem proeuropejskim i żaden z nich nie mógł odpowiedzieć na pytanie „Do kogo należy Krym?” – „Do Ukrainy”. Nie są oni przedstawicielami „tradycyjnej opozycji”, która nie zdołała zakończyć procedury prawyborów i wybrać jednego kandydata sił demokratycznych. Nieufność między „nową opozycją”, którą uosabia sztab Babaryki, i „starą” zaczęła topnieć po dołączeniu w charakterze męża zaufania Cichanouskiej Wolhi Kawalkowej, zastępczyni prezesa Białoruskiej Chrześcijańskiej Demokracji, przedstawicieli zarządu Zjednoczonej Partii Obywatelskiej, ale to nie znaczy, że doszło do zjednoczenia. Po obecnym ostrym kryzysie rozmowy będą musiały rozpocząć się na nowo. Na razie Maria Kalesnikowa, reprezentująca sztab Babaryki, mówi, że stworzenie nowej siły politycznej z tych, którzy uwierzyli w kandydatów nadziei, będzie długim procesem. I nie wiadomo na razie, kto i w jakim składzie podejmie próbę jego przeprowadzenia.

Przedstawiciele „starej opozycji” (Zjednoczonej Partii Obywatelskiej, Białoruskiej Chrześcijańskiej Demokracji, Białoruskiej Partii Socjaldemokratycznej Hramada, Ruchu „Za Wolność”, Białoruskiego Kongresu Demokratycznych Związków Zawodowych i innych) 11 sierpnia wydali oświadczenie, w którym padły słowa: „uważamy, że zwyciężczynią wyborów prezydenckich została Swiatłana Cichanouska, którą poparła absolutna większość narodu białoruskiego. Świadome tego faktu władze białoruskie zrobiły wszystko, by zniszczyć prawne dowody bezsprzecznego zwycięstwa Swiatłany Cichanouskiej, fałszując protokoły wyników głosowania w większości komisji wyborczych”.

Na razie jesteśmy w środku kryzysu politycznego. Struktury siłowe pozostają lojalne wobec Łukaszenki, ale nikt nie da sobie uciąć głowy, że uda mu się zachować władzę. Nikt też nie da sobie uciąć głowy, że może być odwrotnie. Społeczeństwo jednak się przebudziło i buduje nowe struktury polityczne, podobnie jak w czasie rozpadu ZSRR.

przeł. Joanna Bernatowicz

Pauluk Bykouski – dziennikarz, ekspert medialny, obecnie akredytowany przy MSZ Białorusi w charakterze korespondenta Deutsche Welle. Wykładowca College of Liberal Arts in Belarus (ECLAB).

 

 

 

Pomóż nam nagłaśniać tematy ważne społecznie.
Twoja darowizna wesprze powstawanie naszych tekstów.

Wspieraj