• Piotr Maciej Kaczyński
04.10.2019

Europejski styl życia, czyli co?

Gdy Ursula von der Leyen zaprezentowała zespół przyszłej Komisji Europejskiej, nie spodziewała się, jakie emocje wzbudzi jej pomysł, by jeden z komisarzy był odpowiedzialny za „europejski styl życia”. Skąd ta bitwa, która tylko z pozoru jest walką o słowa?

„Europejski styl życia” to nie do końca słuszne tłumaczenie. Aby lepiej zrozumieć o co chodzi w sporze, musimy inaczej przetłumaczyć termin „European way of life” – na „Europejski model życia”. W sporze nie chodzi o styl, ale o idee, które organizują społeczeństwa europejskie.

Przewodnicząca von der Leyen w płomiennej przemowie zwróciła się w lipcu do Parlamentu Europejskiego z prośbą o wsparcie swojej kandydatury. Mówiła o „Europejskim sposobie” rozwiązywania problemów i radzenia sobie z wyzwaniami takimi, jak kryzys klimatyczny czy wzmożone nielegalne migracje. W tym samym okresie opublikowano tzw. wytyczne polityczne nowej Komisji, a wśród nich znalazł się po raz pierwszy cel Komisji von der Leyen określony jako „ochrona naszego europejskiego stylu życia”.

Ochrona europejskiego stylu życia według von der Leyen to dbanie o obywateli i wartości. A konkretniej: utrzymanie praworządności, szczelne granice i nowy początek w polityce migracyjnej oraz bezpieczeństwo wewnętrzne, które oznacza budowę Prokuratury Europejskiej i wzmocnienie celników.

Problem w tym, że nie wszyscy rozumieją „europejski styl życia” tak jak była niemiecka minister obrony. Wyznaczenie komisarza odpowiedzialnego za „ochronę europejskiego stylu życia” i połączenie kwestii migracyjnych z „ochroną” dało asumpt do oskarżenia przewodniczącej Komisji o utożsamianie „ochrony” z „ochroną przed migrantami”. Dla Socjaldemokratów jest to nie do przyjęcia, o czym w oficjalnym piśmie informowała szefowa grupy S&D Iratxe Garcia: „mamy poważny problem z powiązaniem „ochrony europejskiego stylu życia” i migracji, dla nas ta nazwa jest nie do zaakceptowania w takim brzmieniu”, a Zielona polityk Molly Scott Cato uznała, że „to wygląda jak portfolio do walki z faszystami, ale w oparciu o przejętą od nich, dzielącą retorykę „mocnych granic”. To, co Zieloni uznają za Europejski styl życia, to nasza rola jako orędownika współczucia i różnorodności”. Wpływowa holenderska posłanka do Parlamentu Europejskiego Sophie in ‘t Veld (centrystka): „najważniejszym elementem Europejskiego stylu życia jest wolność każdego z nas, by wybrać własną drogę życia. Nie potrzebujemy do tego komisarza”.

Według liberalnych demokratów „europejski styl życia” cechują otwartość, życzliwość, pomoc drugiej osobie, wolność jednostki, równość szans, poszanowanie praw człowieka, zasad demokracji pluralistycznej, przestrzeganie praworządności oraz odrzucenie nietolerancji, ksenofobii i zaściankowości.

Tymczasem język jest istotny. Sloganem „ochrona europejskiego stylu życia” posługuje się od lat skrajna prawica europejska. Nic dziwnego, że Marine Le Pen określiła tekę Margaritisa Schinasa, który ma odpowiedzialny za tą tekę w Komisji von der Leyen, jako „zwycięstwo ideologiczne” swojej formacji. Politycy populistyczni i nacjonalistyczni w całej Europie głoszą tezy o zagrożeniu, jakie nielegalni migranci stanowią wobec dotychczasowego stylu życia. Prym w debacie wiedzie węgierski premier Viktor Orbán, antymigracyjną kampanią posłużyło się też w 2015 roku Prawo i Sprawiedliwość. Kilka historycznych komentarzy premiera Orbána o migrantach: „wszyscy terroryści to w zasadzie migranci”, „chcemy zachowania Europy dla Europejczyków”, „Turcja to bezpieczny kraj. Zostańcie tam”, oraz „najlepszy migrant to migrant, który nie przybywa”. W tej narracji migranci to zagrożenie dla tożsamości (chrześcijańskiej) europejskiej, czyli dla europejskiego stylu życia.

Intelektualne starcie między liberalnymi demokratami i nacjonalistami dotyczy nie tylko migracji i migrantów. Drugim punktem spornym jest defensywne podejście von der Leyen, która nazwała tę tekę „ochroną”. Liberałowie i lewica definiują wartości europejskie w sposób otwarty, uniwersalny dla całego świata. Jest to związane z faktem, że wielu Europejczyków uznaje kanony praw człowieka za uniwersalne dla wszystkich ludzi. Tymczasem portfolio nowej Komisji jest zakreślone w taki sposób, który sugeruje wspólnotę przekazu ze skrajną prawicą.

Podejście największego europejskiego ugrupowania politycznego, Europejskiej Partii Ludowej, jest kolejnym ważnym głosem w debacie. Bez EPL nie byłoby bowiem całego zamieszania. To ta grupa uznała już wiosną, że chce bronić europejskiego stylu życia. Stosowny zapis znalazł się w manifeście wyborczym EPL. Teraz Ursula von der Leyen, polityk niemieckiej CDU i europejskiej EPL, realizuje zapowiedzi wyborcze swojego ugrupowania.

Czemu EPL zaczął mówić językiem skrajnej prawicy? Otóż politycy EPL argumentują, że nie mówią językiem skrajnym, tylko nie chcą pozwalić skrajnej prawicy na zawłaszczenie pewnych kluczowych terminów. Manfred Weber, szef ludowców, powiedział: „bronimy nazwy, myślimy, że jest to dobra nazwa” i oświadczył, że przecież on także „chce żyć po europejsku, a nie po chińsku, amerykańsku czy afrykańsku”, wystawiając się na zarzuty o rasizm wobec innych kultur i cywilizacji ze strony polityków lewicowych.

Kto ma rację w tym sporze? Czy prawica europejska ma prawo podejmować walkę o terminologię ze skrajną prawicą? Czy mówienie językiem skrajnej prawicy nie oznacza przyznania się, że skrajni politycy mają rację przynajmniej w narracji? Jeśli ktoś jest „toksyczny” na tyle, że się z nim nie współpracuje i np. zakłada kordon sanitarny, to czemu Komisja Europejska rozpoczyna swój mandat od zarzutu, że puszcza oko do skrajnej prawicy

Piotr Maciej Kaczyński – niezależny ekspert ds. europejskich. Szkoli pracowników Parlamentu Europejskiego, był ekspertem kampanii Lepiej Wybierz Fundacji Batorego w kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego. Członek Team Europe, zespołu ekspertów przy Przedstawicielstwie Komisji Europejskiej w Polsce.

Pomóż nam nagłaśniać tematy ważne społecznie.
Twoja darowizna wesprze powstawanie naszych tekstów.

Wspieraj