Jawność na odległość
Za sprawą pandemii wyzwaniem okazało się nie tylko zorganizowanie posiedzenia parlamentu. Przed tym samym problemem, tyle że na skalę przemnożoną przez liczbę samorządów, stanęły rady gmin, powiatów i sejmiki województw w całej Polsce. W specustawie koronawirusowej znajdziemy art. 15zzx, który miał sprawę rozwiązać. Na jego podstawie, rady mogą obradować i podejmować rozstrzygnięcia w formule zdalnej, zarówno poprzez „środki porozumiewania się na odległość”, jak i korespondencyjnie. To rozwiązanie jest fakultatywne (decyduje przewodniczący rady) oraz tymczasowe, tj. może być stosowane wyłącznie w okresie obowiązywania stanu zagrożenia epidemiologicznego czy obowiązującego od 20 marca stanu epidemii. Po ustaniu zagrożenia powinniśmy wrócić do normalnego sposobu funkcjonowania organów samorządu.
Przepis ustawowy jest bardzo oszczędny. Rządowi i posłom spadło na głowy naraz tyle problemów i pożarów do ugaszenia, że na precyzyjne opisanie działania organów samorządowych w formule online najwyraźniej zabrakło czasu i sił. Cieszmy się, że stworzono przynajmniej taką, choćby i kulawą, szansę na zachowaniu ciągłości funkcjonowania samorządów. Kilka problemów już się jednak pojawiło. Samorządy mają wątpliwości, w jaki sposób zorganizować obrady, a zwłaszcza głosowania, aby nie narazić się na zarzuty nieważności podejmowanych rozstrzygnięć. Choć narzędzi technicznych na rynku nie brakuje, z ich funkcjonalnością oraz bezpieczeństwem informatycznym bywa różnie. Zwłaszcza w mniejszych gminach nie wszyscy radni mają zapewne dostęp do internetu, więc pojawia się ryzyko, że obrady online doprowadzą do „cyfrowego wykluczenia” niektórych z nich.
Osobny problem to zapewnienie gwarantowanej wciąż konstytucyjnie i ustawowo, również w stanie epidemii, jawności obrad rady, w tym prawo wstępu na jej sesje. O ile uczestnictwo mieszkańców w sesji online jest jeszcze pod względem technicznym wykonalne, to udział w sesji odbywającej się korespondencyjnie już nie. A przecież za moment, bo najdalej w czerwcu, czekają nas ważne sesje rad, kiedy debatowane mają być coroczne raporty o stanie gminy, przygotowywane przez wójtów, burmistrzów i prezydentów. Przypomnijmy, że mieszkańcom zagwarantowano ustawowo – po spełnieniu niemożliwego dziś do spełnienia wymogu zebrania podpisów poparcia – prawo aktywnego udziału w sesji poświęconej raportowi. W formule korespondencyjnej dyskusję o raporcie trudno sobie wyobrazić. Również formuła telekonferencji nie zastąpi dyskusji na forum rady.
Potrzeba rządu lokalnego
Im dłużej potrwa epidemia, tym rola rady w zarządzaniu gminą będzie się coraz bardziej sprowadzała do maszynki do głosowania przyklepującej przedłożenia wójtów, burmistrzów i prezydentów. Demokracja korespondencyjna (albo telekonferencyjna) będzie zawsze tylko namiastką żywej demokracji lokalnej. Tym bardziej, że od wielu lat zmagamy się z problemem nierównowagi sił w samorządzie – rady jako formalnie stanowiący i wiodący organ gminy ograniczają się do reagowania (aprobowania czy blokowania) na propozycje wójtów, burmistrzów i prezydentów. Lider z silnym mandatem z bezpośredniego wyboru i całym aparatem administracyjnym za sobą nadaje ton decydowaniu o sprawach lokalnych.
W raporcie „Polska samorządów. Silna demokracja, skuteczne państwo” zaproponowaliśmy nowy model rządzenia w samorządzie, w którym rolę organu wiodącego przejąłby kilkuosobowy rząd lokalny pod przywództwem prezydenta miasta, najlepiej w całości pochodzący z bezpośrednich wyborów mieszkańców. Taki rząd lokalny na pewno przydałby się samorządowi dziś, w tym kryzysowym czasie. Dzięki temu możliwe byłoby sprawne decydowanie o bieżących sprawach i reagowanie na coraz to nowe problemy, ale jednocześnie ciężar decydowania o ogromie tych spraw nie spadałby wyłącznie na barki jednej osoby z mandatem pochodzącym z wyborów bezpośrednich.
Moment próby
Dopóki jednak funkcjonujemy w obecnym modelu organów samorządowych, ważne jest zachowanie demokratycznego charakteru wspólnoty lokalnej. W samorządzie nie możemy powielać patologii, które dziś widzimy na szczycie władzy w państwie, gdzie bezceremonialnie niszczy się demokratyczny charakter procesu wyborczego. Dlatego warto zaapelować do wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, aby w natłoku bieżących spraw epidemicznych nie zapomnieli o szczegółowym informowaniu rady o swoich działaniach, ale także bezpośredniej komunikacji z mieszkańcami.
To jest moment próby dla wszystkich i jednocześnie moment, w którym potrzebujemy mocnego, ale też demokratycznego i otwartego przywództwa w gminie. Każdego dnia warto docierać do mieszkańców z informacją o podejmowanych działaniach, zbierać od nich informacje na temat problemów wywołanych pandemią oraz nie uciekać od dyskusji na temat trudności, które czekają nasze lokalne wspólnoty. Samorząd w takich kryzysowych momentach musi być najbliżej mieszkańców i ich problemów, stanowić równowagę dla władzy centralnej, która koncentruje się wychwalaniu swoich rzekomych zasług w walce z pandemią, ale przymyka oczy na codzienne dramaty coraz większej grupy Polek i Polaków.
Samorząd, ograbiony w ostatnich latach z pieniędzy i kompetencji, nie rozwiąże oczywiście potężnych problemów gospodarczych i społecznych wywołanych pandemią. Może się jednak wyróżnić jako część państwa słuchająca obywateli i rzecznik ludzi, o których problemach na rządowych konferencjach prasowych nie słyszymy – pracowników służby zdrowia, rodzin pozbawionych z dnia na dzień źródła utrzymania, małych przedsiębiorców. To dla samorządowych prawdziwy test z empatycznego przywództwa, od którego wyników może zależeć przyszłości samorządu już po zakończeniu epidemii.