*Inny pomysł na demokrację – Jakub Wygnański [PDF]
Znakomicie, że takie opracowanie się pojawiło. Wskażę trzy rzeczy, które nasuwały się podczas jego lektury. To raczej pytania czy zaproszenia do dalszej dyskusji.
Po pierwsze, technologia. To wszystko, o czym w mowa w tekście Jakuba Wygnańskiego, dzieje się w określonym kontekście przemiany technologicznej, pociągającej za sobą przemianę sposobu komunikacji, związaną z nowymi mediami. To przemiana tak głęboka, że nazwano ją „rewolucją zuckerbergowską” na wzór rewolucji gutenbergowskiej. Co jest w tej przemianie tak ważnego, kiedy rozmawiamy na temat nowej demokracji? Gniew, któremu Jakub Wygnański poświęca wiele miejsca, jest dobrym sposobem na wzmocnienie algorytmu. To znaczy, nowe media lubią silne emocje i lubią gniew. Gniew się świetnie „klika”, a nadzieję trochę gorzej.
Gniew jest jedną z najważniejszych emocji zbiorowych, społecznych. Homerycka Iliada zaczyna się przecież od słowa „gniew”: „Gniew Achilla, bogini, głoś….”. Kłopot polega na tym – co dobrze widać w protestach społecznych, jakie się pojawiają, odkąd zaistniały silne współczesne populizmy – że uznajemy nasz gniew za dobry, ale gniew innych jest zły. Tymczasem są różne gniewy i trudno powiedzieć, że jeden gniew jest dobry i aktywujący, bo gniewy znajdują się po różnych stronach.
Rok 2020 był rokiem gniewu: gniewu kobiet w Polsce, gniewu protestujących w ramach tak zwanego Black Lives Matter; rok 2021 zaczął się od gniewu na Kapitolu. Chcąc te gniewy jakoś uporządkować i dobrze wykorzystać, trzeba byłoby nawiązać do tego, o czym mowa w tekście Jakuba Wygnańskiego. Z jednej strony jest patos, czyli to, co emocjonalne i namiętnościowe, a z drugiej – apatheia. Często się zapomina, że stoicki ideał apathei nie oznacza braku emocji, ale to, że mądrze wybieramy emocje i dodajemy do nich rozum. Tutaj demokraci mają dużo do zrobienia i tutaj upatruję wartościowych możliwości działania.
Po drugie, emocje i swoista rozrywkowość mediów nowego rodzaju. Nie chodzi o to, że ciągle się śmiejemy, ale naszą uwagę bezustannie przykuwają różne wypowiedzi, które często wydają się nam oburzające. Ta rozrywkowość nowych mediów jest w sposób systematyczny wykorzystywana przez niektórych polityków populistycznych. Innymi słowy, mamy do czynienia z czymś, co z Jarosławem Kuiszem nazwaliśmy „populistainmentem” – to rodzaj perwersyjnej i wcale niewesołej rozrywki proponowanej przez polityków, która jednakowoż przykuwa uwagę.
Skoro istnieje perwersyjny i populistyczny przekaz i skoro politycy w realny sposób przykuwają naszą uwagę swoimi wypowiedziami, często w sposób świadomy konstruowanymi pod nowe media, to trzeba zapytać, co możemy zrobić, abyśmy – starając się wymyślić nową demokrację – też byli bardziej „rozrywkowi”, zajmujący, przykuwający uwagę. I jak to robić? Jak napełnić tę opowieść o nowej demokracji namiętnością do demokracji?
Po trzecie, kilka słów o klasycznych filozofach, o których pisze Jakub Wygnański. Rzeczywiście, istotnym elementem jest gniewny aspekt naszej natury. Jednak w klasycznej filozofii mamy też koncepcję uczucia dominującego w danej epoce albo w danej sytuacji politycznej. Jakkolwiek nie bagatelizowałabym roli gniewu, to z mojego punktu widzenia dominującą dzisiaj emocją nie jest gniew. Więcej, jest on drugorzędny. Pierwszorzędną emocją jest poczucie utraty i zaniepokojenia szybko zmieniającym się światem. Kiedy słuchamy, w jaki sposób Polacy opowiadają o transformacji ustrojowej, która niewątpliwie była wielkim sukcesem, ale też wielkim kosztem, to wciąż brakuje nam takiej opowieści, która oddaje sprawiedliwość sukcesowi i jednocześnie utracie – czyli odpowiada na zapotrzebowanie współczesnych podmiotów politycznych, domagających się dla siebie uwagi oraz godności.
Z tego punktu widzenia to kolejne istotne pytanie: jak przywracać myślenie o nowej, innej demokracji? A jednocześnie w jaki sposób angażować obywateli do tego, aby rozmawiali o swoich prywatnych uczuciach utraty, jakie przekładają się na poczucie ambiwalencji dotyczącej naszej epoki? To przecież ambiwalencja nie tylko polska, ale charakterystyczna dla zglobalizowanego świata, w którym żyjemy. Świata, który bardzo szybko się zmienia. Utrata bowiem zawsze wiąże się ze zmianą, nawet jeżeli jest to zmiana na lepsze.
Na koniec wracam do nowych mediów, ponieważ w czasach nowych mediów te ruchy społeczne są bardzo szybko zwoływane. To wielka zaleta. Ale każdy kij ma dwa końce: tak inicjowane protesty szybko wygasają. W ciągu ostatnich kilku lat byliśmy świadkami ruchów, które rozpoczynały się gwałtownie, a potem raptownie wygasały. To nie znaczy, że były dobre albo złe, ale po prostu w ten sposób funkcjonują nowe media. Warto wyciągnąć z tego wnioski: oprócz tego, co się dzieje w mediach i na ulicach, musi istnieć coś takiego jak „tryb samolotowy”, kiedy niezależnie od różnego rodzaju wydarzeń, wzmagających emocje, cały czas musimy pracować nad programami i dyskutować, co należy zrobić.
Czy to mogłoby się dziać w strukturach samorządowych? Potencjalnie tak. W momencie nowoczesności, w jakim się znaleźliśmy, lokalność, miasta – szerzej: małe ojczyzny – odgrywają wielką rolę, stąd struktury samorządowe rzeczywiście są ważne. Nie jest to nowy pomysł: Europa mogłaby się stać miejscem dyskutujących miast. Ten pomysł pojawił się kilkanaście lat temu, pisał o nim m.in. Jan Zielonka. Być może ta idea dojrzewa do swojego czasu.
Tekst powstał w oparciu o głos w debacie „Inny pomysł na demokrację”, zorganizowanej przez forumIdei Fundacji Batorego oraz Laboratorium „Więzi”.
Karolina Wigura – adiunkta na Wydziale Socjologii UW, członkini zarządu Fundacji Kultura Liberalna.