Operacja kurska okazała się całkowitą niespodzianką dla wszystkich, co zgodnie podkreślają obserwatorzy i znawcy strategii wojennych. Czy doprowadziła do zwrotu strategicznego w wymiarze militarnym? Eksperci w sprawach wojennych mają wątpliwości – pytanie, czy do takiego zwrotu miała doprowadzić. W spektakularny sposób pokazała natomiast, że Ukraina jest podmiotem tej wojny, nie jest skazana na defensywę oraz przegraną, i to ukraińskie społeczeństwo będzie uzgadniać warunki zakończenia wojny. Próby narzucenia nieakceptowalnego pokoju mają nikłe szanse powodzenia, lepiej więc pomóc, by czynnik militarny i materialny przechylił się na stronę Ukrainy, przyspieszając rozstrzygnięcie i stwarzając lepsze warunki do negocjacji – pisze Edwin Bendyk.

Choć więc strategiczne i militarne cele ukraińskiego najazdu na obwód kurski nie są nam do końca znane, to sens polityczny tej operacji wydaje się jasny. Dla Ukrainy najważniejszym zadaniem jest zachowanie podmiotowej i decydującej pozycji nie tylko podczas samej wojny, ale także w trakcie rokowań. Trauma porozumień mińskich narzuconych Ukrainie przez państwa Zachodu po pierwszej agresji Rosji w 2014 roku jest zbyt silna i rodzi obawy przed „przehandlowaniem” przez sojuszników. Potwierdza to badanie Centrum Razumkowa ogłoszone w lipcu, według którego dla 51,5% badanych Ukraińców i Ukrainek warunkiem pokoju jest odzyskanie terytoriów w granicach z 1991 roku, 25,8% osób zgodziłoby się na granice z lutego 2022 roku, a tylko 9,4% respondentów zaakceptowałoby przyjęcie granic w kształcie z momentu negocjacji.

Jaka jest kondycja Sojuszu po 75 latach jego istnienia? Jakie znaczenie strategiczne ma dla NATO ukraińska wojna obronna? Jak kształtują się szanse Ukrainy na obronę suwerenności i odzyskanie integralności terytorialnej? Edwin Bendyk proponuje analizę rezultatów ostatniego szczytu NATO z perspektywy geostrategicznej. Pokazuje ona przede wszystkim dwie rzeczy. Po pierwsze, że pełnowymiarowa wojna na wyniszczenie, jakiej nie widziano od zakończenia II wojny światowej obnażyła istotne słabości Sojuszu. Najważniejszą z nich jest niedorozwój sektora obronnego państw NATO, które nie są w stanie produkować wystarczającej ilości uzbrojenia, amunicji i materiałów wojskowych. Po drugie, że w związku z tym zależność między NATO i Ukrainą nie ma jednostronnego charakteru. Ukraińcy broniąc się, wiążą siły Rosji zmniejszając ryzyko ewentualnego poszerzenia działań na inne państwa. Państwa NATO pomagając zbrojnie i materialnie Ukrainie kupują czas potrzebny do modernizacji Sojuszu. Zyskują także bezcenną wiedzę praktyczną o współczesnym polu walki, bo walcząca Ukraina staje się istotnym źródłem innowacji np. w zakresie wojny dronowej, walki elektronicznej, taktyki.

Wybory do Parlamentu Europejskiego otworzyły nowy cykl instytucjonalny i nową polityczną europejską pięciolatkę, która rozgrywać się będzie w czasie przełomowym dla całego świata. Czy Unia wykorzysta ten moment i pokaże zdolność do kształtowania własnej przyszłości oraz wpływania na przyszłość naszej planety?

Szukając odpowiedzi na te pytania Edwin Bendyk analizuje przyjęty przez Radę Europejską 27 czerwca Program strategiczny UE na lata 2024–2029. Uwagę zwracają zwłaszcza dwa punkty tego dokumentu. Po pierwsze, wbrew obawom, że skutkiem społecznego niezadowolenia i populistycznej mobilizacji, będzie odejście od ambitnej polityki klimatycznej i ekologicznej, Program potwierdza ambicję Europy, by „stać się pierwszym kontynentem neutralnym dla klimatu, co przyczyni się do sukcesu transformacji klimatycznej i cyfrowej, nie pozostawiając nikogo w tyle”. Po drugie – znów wbrew obawom, że wzrost nastrojów antyunijnych w państwach UE doprowadzi do osłabienia integracyjnego zapału – Rada Europejska potwierdziła, że nie ma innej drogi niż integracja i wzmacnianie europejskiej suwerenności, czego elementem musi być proces rozszerzenia Unii Europejskiej, definiowany jako „geostrategiczna inwestycja w pokój, bezpieczeństwo, stabilność i dobrobyt”.

Czy ambicje i aspiracje wyrażone w Programie strategicznym mają szanse realizacji? Tak, Europa i państwa tworzące Unię Europejską mają zasoby umożliwiające modernizacyjny i rozwojowy skok. – pisze Edwin Bendyk – Jednak do tego, by się dokonał, potrzebne są reformy instytucjonalne, a te wymagają woli politycznej.

Wobec sytuacji, gdy liderzy dwóch najważniejszych państw UE wyszli z wyborów osłabieni, rola Polski w tym wysiłku nabiera znaczenia. Zwłaszcza w perspektywie zbliżającej się polskiej prezydencji w radzie UE, która będzie pierwszą pełną prezydencją w czasie nowego cyklu instytucjonalnego. Do tego jednak, by się podmiotowo w ten proces włączyć, Polska musi dysponować zdolnością do uzgodnienia celów własnej strategii rozwoju i bezpieczeństwa z założeniami europejskiego Programu strategicznego – podkreśla Edwin Bendyk.

Pięcioletnia kadencja Wołodymyra Zełenskiego kończy się 20 maja bieżącego roku. Tak wynika z artykułu 103 ukraińskiej Konstytucji. Z kolei artykuł 108 głosi, że urzędujący prezydent pełni funkcję do wyboru i zaprzysiężenia następcy. Niestety ukraińska ustawa zasadnicza nie wypowiada się na temat wyborów prezydenta w czasie stanu wojennego – stwierdza jedynie, że w takich okolicznościach nie można organizować wyborów do Rady Najwyższej, czyli ukraińskiego parlamentu. Zakaz organizowania wyborów, w tym prezydenckich, jest zapisany w akcie niższego rzędu – w ustawie o stanie wojennym.

Możliwość niejednoznacznej lektury Konstytucji stała się pożywką dla rosyjskich propagandystów szerzących informację, że 21 maja Wołodymyr Zełenski powinien złożyć urząd. Skoro nie było wyborów, jego miejsce powinien – zgodnie z Konstytucją – zająć przewodniczący Rady Najwyższej Rusłan Stefanczuk. Ukraina ćwiczyła już podobny wariant w lutym 2014 roku, po ucieczce z kraju Wiktora Janukowycza. Obowiązki prezydenta do czasu wyborów i zaprzysiężenia Petra Poroszenki przejął wówczas przewodniczący Rady Ołeksandr Turczynow.

Doniesienia medialne są pełne alarmistycznych nagłówków. „Ukraina przegrywa wojnę” stało się jednym z haseł mających w skrócie opisać zwrot sytuacji po zajęciu przez Rosjan Awdijiwki w Donbasie 17 lutego 2024 roku. Czy rzeczywiście? Dopiero analiza wymiaru politycznego, gospodarczego i społecznego obok militarnego pozwalają właściwie ocenić sytuację.

Ukraińcy, grając na integrację z UE i NATO, mają świadomość, że to pożądany, ale ciągle odległy, jeśli nawet realny scenariusz. Dlatego wykonując z pilnością prymusa kolejne zadania narzucane przez Komisję Europejską, walczą w istocie o wielkość i stałość sojuszniczej pomocy, bo od niej zależy, czy Rosjanie zdążą wykorzystać swoje okno możliwości i dokonać przełomu strategicznego. Dla Ukrainy przełomem strategicznym będzie już brak przełomu ze strony Rosjan. W dłuższej perspektywie, przy spełnieniu pewnych warunków, wojna na wyczerpanie może okazać się korzystniejsza dla Ukrainy niż Rosji – pisze Edwin Bendyk.

Stawkę pytania bodaj najmocniej podkreślił prezydent Francji Emmanuel Macron w przemówieniu europejskim, wygłoszonym w Sorbonie 25 kwietnia 2024 roku. Przywołał wtedy słowa Paula Valéry wypowiedziane pod koniec I wojny światowej. Poeta stwierdził wówczas, że nasze cywilizacje są śmiertelne. Śmiertelna jest też nasza Europa, czego musimy mieć świadomość dziś, podkreślił Emmanuel Macron. I dodał, że Europa może umrzeć, zależy to tylko od decyzji podjętych przez samych Europejczyków.

Czyżby prezydent Francji potwierdzał opinię eurosceptyków, przekonujących, że nie sprawdził się projekt wspólnoty europejskiej w formule Unii Europejskiej? Z jednej strony, nie jest w stanie stawić czoła najważniejszym zagrożeniom – pełnoskalowa agresja Rosji na Ukrainę pokazała militarną bezbronność Europy. Z drugiej strony – odbiera państwom suwerenność, ingerując w ich kulturę oraz ograniczając rozwojowy dynamizm wydumanymi regulacjami. W takim opisie Unia Europejska jawi się więc jako przestrzeń podwójnej niemożności i podwójnego braku suwerenności.

Miesiąc po wyborach parlamentarnych 15 października 2023 roku, które przy rekordowej frekwencji przyniosły Polsce zmianę polityczną, poprosiliśmy ludzi kultury i przedstawicieli nauki o wypowiedź w trzech kwestiach. Po pierwsze: Co się stało? Następnie: Co powinno się stać? I wreszcie: Na czym można się oprzeć? Pytanie pierwsze to zaproszenie do diagnoz dotyczących procesów społecznych, z których wyłonił się masowy udział w wyborach, oraz do wypowiedzi na temat potrzeb, poglądów i emocji, jakie się wówczas ujawniły. Kwestia druga mieściła w sobie pytanie o to, co nowa władza musi zachować po poprzednikach, a co musi zmienić, jeśli chce zrealizować oczekiwania wyborców i utrzymać legitymację społeczną. Wreszcie pytanie trzecie było zachętą do refleksji nad tym, czy istnieją w społecznym myśleniu „wartości wspólne”, do których odwoływali się ludzie popierający w wyborach przeciwne partie.

Zbiór tekstów powstałych w odpowiedzi na tak sformułowane pytania publikujemy, mając przeświadczenie, że po dwóch kadencjach rządów Zjednoczonej Prawicy największy deficyt dotyczy zbiorowej samowiedzy. Nie znamy prawdy o stanie państwa, ale potrzebujemy także dwóch perspektyw: rząd powinien wiedzieć, jakich spraw społeczeństwo nie odpuści, natomiast społeczeństwo powinno wiedzieć, jakie zmiany i w jakim tempie rząd może wprowadzać.

Ostatecznie w książce znalazły się teksty Edwina Bendyka, Elżbiety Ciżewskiej-Martyńskiej, Przemysława Czaplińskiego, Anny Gizy-Poleszczuk, Ingi Iwasiów, Marcina Kędzierskiego, Leszka Koczanowicza, Małgorzaty Kowalskiej, Tomasza Kozaka, Zofii Krajewskiej, Marka Krajewskiego, Joanny Krakowskiej, Pawła Kubickiego, Kacpra Nowickiego, Mikołaja Pawlaka, Przemysława Sadury, Krystyny Skarżyńskiej, Katarzyny Sztop-Rutkowskiej i Agnieszki Turskiej-Kawy.

Książka powstała przy współpracy Centrum Humanistyki Otwartej Uniwersytetu Adama Mickiewicza.

Rekordowo wysoka frekwencja w październikowych wyborach parlamentarnych – wyniosła 74,38% – wywołała wiele dyskusji na temat jej przyczyn i mechanizmów zmotywowania wyborców do udziału w głosowaniu. Przeprowadzone na zlecenie Fundacji Batorego badania oraz analizy pokazują, że jednym z kluczowych czynników, który wywołał tę mobilizację wyborców, była intensywna, używająca wysoce perswazyjnych argumentów i złożona z wielu elementów „multikampania” profrekwencyjna zorganizowana wysiłkiem wielu organizacji społecznych.

Rzeczywiście, multikampania profrekwencyjna, na którą składało się przynajmniej 27 kampanii prowadzonych przez różne organizacje społeczne, była podczas tej kampanii wyborczej wyjątkowo szeroko zakrojona i intensywna. Ich przebieg szczegółowo analizujemy w raporcie. Badania ilościowe pokazują na przykład, że osoba uprawniona do głosowania zetknęła się średnio co najmniej 13 razy z komunikatem którejś z reklam profrekwencyjnych. Ponad połowa Polek i Polaków zauważyła kampanie profrekwencyjne. Prawie dwie trzecie respondentów jest zdania, że przyczyniły się one do ich decyzji o wzięciu udziału w tegorocznych wyborach.

Deklaracje respondentów na temat momentu podjęcia decyzji o udziale w wyborach pozwalają postawić tezę, że gdyby nie mobilizacja wyborców „na ostatniej prostej” w związku z m.in. kampaniami profrekwencyjnymi, frekwencja wyborcza byłaby o ok. 7 punktów procentowych niższa, czego potencjalnym skutkiem mógł być inny wynik wyborów.

Rozpoczynając swoją misję w warunkach olbrzymiej geopolitycznej niepewności oraz wobec perspektywy polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej w 2025 roku, nowy rząd RP staje przed koniecznością zbudowania filarów polityki europejskiej na nowo. Z uwagi na wojnę w Ukrainie nasz kraj znajduje się w centrum, a nie na peryferiach kryzysu, kluczowego obecnie dla przyszłości całej Unii. Fakt, że historia Europy rozgrywa się dziś znowu w naszym regionie, obarcza największy w nim kraj szczególną odpowiedzialnością i stanowi okazję do maksymalnego wykorzystania potencjału Polski. Zatrzymanie reżimu nieliberalnego i wybór demokracji liberalnej dają Polsce mandat do tego, aby proponować wizję i strategię, co jest konieczne również dla właściwego zdefiniowania własnego interesu narodowego. Chodzi o wizję demokratycznej Polski w silnej Unii jako najlepszego sposobu dla realizacji strategii długofalowego bezpieczeństwa i trwałego rozwoju.

Szczegółowe analizy i rekomendacje formułują: Michał Matlak w zakresie polskiej polityki wobec planów rozszerzenia i reformy instytucjonalnej UE, Monika Sus w zakresie unijnej polityki bezpieczeństwa i obronności, Ryszard Pawlik w zakresie polityki energetyczno-klimatycznej, Agnieszka P. Smoleńska w kwestii przystąpienia do strefy euro, Paweł Dariusz Wiśniewski w związku z przyszłością finansowania UE oraz Alicja Bachulska w zakresie polityki wobec Chin.

Raport Powrót do Europy. Rekomendacje dla polskiej polityki w UE jest zaproszeniem do dyskusji o miejscu Polski w Europie i w świecie. Przygotowane pod redakcją Piotra Burasa teksty ekspertek i ekspertów są pokłosiem seminarium strategicznego, jakie Fundacja im. Stefana Batorego prowadziła w 2023 roku wspólnie z warszawskim biurem European Council on Foreign Relations. Autorzy i autorki proponują nie tylko wnikliwą analizę największych wyzwań, przed jakimi stoi Unia, ale także formułują propozycje dla polskiej polityki europejskiej i zagranicznej  w takich kluczowych obszarach, jak bezpieczeństwo i obronności, rozszerzenie i reforma Unii czy strategia wobec Chin. Liczymy, że efekty tej dyskusji pomogą zarówno kształtować bieżącą politykę, jak i przyczynią się do powstania tak potrzebnej strategii.